Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/287

Ta strona została przepisana.

gałązki, stroszą liście i chcą niby zatrzymać ich oponą tę synowsko drogą im i synowsko ulatującą w dal melodyę. Nie damy jej uciec, tu niech gra nam, niech śpiewa rodzicielce, która mękę dla niej poniosła. Ale śpiew fujarki zbyt wielką tętni żałością, ażeby wierzbinom tylko śpiewać rodzonym; zbyt rwący on i tęskny, ażeby miał Walka się trzymać, choć go wydobył. Niewdzięczny on, choć taki wdzięczny, on — dźwięk fujarki wierzbinowej...
Przestał grać Walek. Usta ma poczerwieniałe, jak maliny: strzechę włosów porusza mu wiatr i głaszcze go po twarzy spokojnej, obcej rozżaleniu fujarczanych dźwięków. Bo tęsknota zim i jesieni ukrywa się w nim, jak miazga wiosenna pod wierzby korą.