Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/97

Ta strona została przepisana.

wiadowczym, a więc i o słabszej idei ogólnej, przypatrywali się jeno purchawce, lub zadawszy jej kilka niezbędnych, utartych pytań o ubiegły, obecny i przyszły stan wszechświata, mieli dosyć; inni, szczegółowsi, bardziej ogółowi chcący służyć i już znacznym pocztem zasług względem niego położonych wytrawni, badali ją ze ścisłością większą, zadając jej pytania natury tak osobistej, do głębi sięgającej, że aż nieprzyzwoicie o tem mówić.
— Co pani sądzi o wpływie sztuki na społeczeństwo? — badał feljetonista Miłoskrobski.
— O wpływie sztuki?... — namyślała się purchawka. — O wpływie sztuki nie mogę sądzić, ale feljeton o sztuce...
— A, feljeton?... no cóż? — drgnął ciekawie badacz.
— Zrazu rusza... ale potem...
— Cóż potem? no no?...
— Pan daruje, ale tak trudno mi mówić.
— W imię dobra ogółu, powiedz pani.
— Niech już lepiej woźny panu to opowie — rzekła purchawka całkiem zawstydzona.
Feljetonista, z ogniem w oczach, wybiegł indagować Tomasza, ale już nie wrócił.
Jego miejsce zajął najzasłużeńszy pono i naj-