Ta strona została uwierzytelniona.
XLV.
Ametystami świeci niebios dziś powała.
Majowym dziś podmuchem zmysły wiosna łechce.
Oko patrzeć na psalmy w brewiarzu nie chce.
Radosna nuta w duszy mej zawibrowała.
Afrodyty pogańskie dziś za murem święto.
Miłością, tą cielesną, która grzechy płodzi,
Oszaleli po gajach kochankowie młodzi;
Rozkosz piją, wołając: vivere memento!
Aż tu, do mojej mniszej, samotnej komory
Maj wefrunął, rozpustny wtargnął brzęk mandolin:
Odpędzić go nie zdoła szept: memento mori.
Raj się zmącił w mej duszy, tak blizkiej wyzwolin;
Aspiracye anielskie, jak zaklęte, milczą.
Kochać! — żąda krew: — kochać szalenie, opilczo!