gnięty ten sam, żandarmom zaś będzie sto razy trudniej dotrzeć po nitce do kłębka.
Mógłbym w dalszym ciągu analizować dla przykładu statut, sądzę jednak, że dość tego, co powiedziałem. Mały, mocno zwarty ośrodek najpewniejszych,, najbardziej doświadczonych i zahartowanych robotników, posiadający mężów zaufania w głównych okręgach i związany według wszelkich przepisów najsurowszej konspiracji z organizacją rewolucjonistów, doskonale może pełnić przy najszerszym udziale masy i bez wszelkich form organizacyjnych wszystkie funkcje organizacji zawodowej, a ponadto pełnić je tak właśnie, jak to jest pożądane dla socjaldemokracji. Tylko na tej drodze może być osiągnięte utrwalenie i rozwój — wbrew wszelkim żandarmom — socjaldemokratycznego ruchu zawodowego.
Zarzucą mi: organizacja tak dalece «lose»,[1] że zupełnie nie jest ujęta w formy organizacyjne, że niema w niej nawet znanych i zarejestrowanych członków, nie może wcale nazywać się organizacją. — Być może. Nie chodzi mi o nazwę. Ale ta «organizacja bez członków» zrobi wszystko, czego trzeba, i od samego początku zapewni trwałą łączność naszych przyszłych trade-unionów z socjalizmem, kto zaś chce szerokiej organizacji robotników z wyborami, sprawozdaniami, powszechnem głosowaniem itp. przy absolutyzmie — ten poprostu jest niepoprawnym utopistą.
Morał stąd jest prosty: jeżeli zaczniemy od trwałego postawienia mocnej organizacji rewolucjonistów, to będziemy mogli zapewnić trwałość ruchu, jako całości, urzeczywistnić cele i socjaldemokratyczne i ściśle trade-unionistyczne. Jeżeli zaś zaczniemy od rzekomo «najdostępniejszej» dla mas (w rzeczywistości zaś od najdostępniejszej dla żandarmów i najbardziej ułatwiającej policji dostęp do rewolucjonistów) szerokiej organizacji robotniczej, to nie urzeczywistnimy ani tych, ani tamtych celów, nie uwolniliśmy się od chałupnictwa i przez swe rozdrobnienie i przez wieczne rozgromianie nas będziemy jedynie udostępniali masom trade-uniony typu zubatowskiego albo ozierowskiego.
Na czem powinny właściwie polegać funkcje tej organizacji rewolucjonistów? Zaraz pomówimy o tem szczegółowo. Naprzód jednak zanalizujemy jeszcze jedno, zgoła typowe rozumowanie naszego terorysty, który znów okazuje się (smutny jego los) w najbliższym sąsiedztwie z ekonomistą. W piśmie dla robotników «Swoboda» (Nr. 1) znajduje się artykuł: «Organizacja», którego autor chce obronić swych znajomych, robotników-ekonomistów z Iwanowo-Wozniesieńska:
- ↑ — luźna, szeroka. Red.