Fakt są opisane wiernie. Obrazek naszego chałupnictwa całkiem niezły. Ale wnioski — godne «Rab. Myśli», i z nierozumu swego i ze swego nietaktu politycznego. Jest to szczyt nierozumu, autor bowiem miesza filozoficzne i społeczno-historyczne zagadnienie «korzeni» ruchu w «głębi» z techniczno-organizacyjnem zagadnieniem lepszych sposobów walki z żandarmami. Jest to szczyt nietaktu politycznego, gdyż zamiast apelować od złych kierowników do dobrych, autor apeluje od kierowników wogóle do «tłumu». Jest to taka sama próba ciągnięcia nas wstecz pod względem organizacyjnym, jak pod względem politycznym ciągnie nas wstecz myśl zastąpienia agitacji politycznej przez teror ekscytatywny. Doprawdy, odczuwam prawdziwy «embarras de richesse»,[1] nie wiedząc, od czego zacząć analizę gmatwaniny, którą częstuje nas «Swoboda». Spróbuję zacząć gwoli większej poglądowości od przykładu. Weźcie niemców. Sądzę, że nie zaprzeczycie, iż u nich organizacja ogarnęła tłum, wszystko idzie od tłumu, ruch robotniczy nauczył się chodzić na własnych nogach. A tymczasem, jak ten wielomiljonowy tłum umie cenić «dziesiątek» swych wypróbowanych wodzów politycznych, jak mocno ich się trzyma! W parlamencie zdarzało się niejednokrotnie, że posłowie wrogich partyj natrząsali się z socjalistów: «ładni demokraci! na gębę macie ruch klasy robotniczej — w rzeczywistości zaś występuje zawsze ta sama kompanja przywódców. Ciągle ten sam Bebel, ciągle ten sam Liebknecht, z roku na rok, całemi dziesiątkami
- ↑ Kłopot wskutek nadmiaru. Red.