te warunki istnieją, to zapewnione jest coś więcej jeszcze, aniżeli «demokratyzm», a mianowicie: to absolutne zaufanie wzajemne pomiędzy rewolucjonistami, jakie powinno istnieć między towarzyszami. A to «coś więcej»[1] jest bezwarunkowo konieczne dla nas, bowiem nie może być mowy o zastąpieniu u nas w Rosji tego zaufania przez powszechną demokratyczną kontrolę. I byłoby wielkim błędem myśleć, że niemożliwość istotnie «demokratycznej» kontroli prowadzi o kontroli nad członkami organizacji rewolucyjnej: nie mają om czasu, by myśleć o zabawie w formy demokratyzmu (demokratyzmu wewnątrz ścisłego jądra towarzyszy, cieszących się zupełnem zaufaniem wzajemnem), ale żywo czują swą odpowiedzialność, wiedząc przytem z oświadczenia, że dla pozbycia się niegodnego członka organizacja prawdziwych rewolucjonistów nie cofnie się przed żadnemi środkami. Mamy też i my dość rozwiniętą, mającą już za sobą całą historję, opinję publiczną rosyjskiego (i międzynarodowego) środowiska rewolucyjnego, które bezlitośnie surowo karze wszelkie odstępstwo od obowiązków towarzysza (a wszak «demokratyzm», prawdziwy, nie demokratyzm dla zabawy, zawarty jest jak część w całości w tem pojęciu obowiązków towarzysza!). Weźcie to wszystko pod uwagę — a zrozumiecie, jaki stęchły zapach zagranicznej zabawy w generałów bije od tego gadania i rezolucyj o «antydemokratycznych tendencjach».
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że inne źródło takiego gadania, mianowicie naiwność żywi się także mglistością pojęć co do tego, czem jest demokracja. W książce małżeństwa Webb o trade-unionach angielskich jest ciekawy rozdział «Prymitywna demokracja.[2] Autorowie opowiadają tam, jak robotnicy angielscy w pierwszym okresie istnienia tych związków uważali za nieodzowny warunek demokracji, by wszyscy robili wszystko, co wchodziło w zakres zarządzania związkami: nietylko wszystkie kwestje były rozstrzygane przez głosowanie wszystkich członków lecz nawet wszystkie urzędy sprawowali wszyscy członkowie po kolei. Trzeba było długiego doświadczenia historycznego, by robotnicy zrozumieli niedorzeczność takiego pojmowania demokracji by zrozumieli niezbędność instytucyj przedstawicielskich — z jednej strony i zawodowych funkcjonarjuszy — z drugiej. Trzeba było kilku wypadków finansowego krachu kas związkowych, by robotnicy zrozumieli, ze kwestja proporcjonalności między płaconemi składkami a otrzymywanemi zapomogami nie może być rozstrzygnięta przez samo tylko demokratyczne głosowanie, lecz wymaga również głosu specjalisty w sprawach ubezpieczeniowych. Weźcie, dalej, książkę Kautskiego o parlamentaryzmie i ustawodawstwie ludowem, a zobaczycie, że wnioski teo-