numerów, a zatem pełniej odzwierciadliłoby wszystkie swoistości ruchu czysto lokalnego. Niewątpliwie, zorganizowanie takie nie jest łatwe, trzeba jednak, abyśmy uznali jego potrzebę, żeby każde kółko lokalne myślało o niem i aktywnie pracowało nad niem, nie czekając na bodziec zzewnątrz, nie dając się zwieść przez tę dostępność, tę bliskość organu lokalnego, które — na podstawie naszego doświadczenia rewolucyjnego — są w znacznej mierze złudne.
I złą przysługę wyświadczają robocie praktycznej publicyści, mniemający, że są specjalnie bliscy praktykom, publicyści, którzy nie widzą tej złudności i załatwiają się z całą sprawą zapomocą zdumiewająco taniego i zdumiewająco pustego rozumowania: potrzebne są pisma lokalne, potrzebne są pisma okręgowe, potrzebne są pisma ogólno-rosyjskie. Oczywiście, mówiąc ogólnie, wszystko to jest potrzebne, ale trzeba przecież myśleć także o warunkach środowiska i chwili, skoro bierzemy się do konkretnej sprawy organizacyjnej. Czy to nie jest w samej rzeczy don-kiszoterja kiedy «Swoboda» (Nr. 1, str. 68), «zatrzymując się specjalnie na sprawie pisma» mówi: «Wydaje nam się, że każde jako tako znaczniejsze skupienie robotnicze powinno mieć własne pismo robotnicze. Nie przywożone skądciś, lecz właśnie swoje własne». Jeżeli ten publicysta nie chce myśleć o znaczeniu swych słów, to przynajmniej, ty czytelniku, pomyśl za niego: ile jest w Rosji dziesiątków, jeśli nie setek «jako tako znaczniejszych skupień robotniczych», i jakie to byłoby uwiecznienie naszego chałupnictwa, gdyby rzeczywiście każda organizacja miejscowa wzięła się do wydawania własnego pisma! Jakby to nasze rozdrobnienie ułatwiło żandarmom wyławianie — nawet bez «jako tako znaczniejszego» trudu — działaczy miejscowych w samem zaraniu ich działalności, pozbawiając ich możności wyrobienia się na prawdziwych rewolucjonistów! — W piśmie ogólno-rosyjskiem — mówi dalej autor — nieciekawe byłyby opisy sztuczek fabrykanckich i «drobiazgów życia fabrycznego w różnych miastach», natomiast» robotnik pochodzący np. z Orła nie znudzi się wcale czytaniem o sprawach własnego miasta. Za każdym razem wie on, kogo «zahaczono», kogo «zwymyślano» i dusza skacze mu z radości» (str. 69). Tak, tak, dusza robotnika z Orła skacze z radości, ale nazbyt już «skacze» myśl naszego publicysty. Czy to stawanie w obronie zbierania okruszyn jest taktycznie słuszne? — oto nad czem należałoby się zastanowić. Nie damy się ubiec nikomu, jeżeli chodzi o uznanie potrzeby i wagi rewelacyj fabrycznych, ale trzeba przecież pamiętać, że doszliśmy już do tego, że mieszkańców Petersburga nudzi już czytanie petersburskich korespondencyj petersburskiego pisma «Raboczaja Myśl». Dla lokalnych rewelacyj z fabryk istniały zawsze i powinny istnieć zawsze i nadal ulotki — typ zaś pisma należy podnosić na wyższy poziom nie zaś obniżać do
Strona:PL Lenin - Co robić? (1933).pdf/124
Ta strona została przepisana.