dziej rozwinięte pod względem demokratycznym, pozwoliły im odrazu przejść do «bernsteinizmu praktycznego» ze wszystkiemi jego konsekwencjami. Millerand dał wspaniały przykład tego praktycznego bernsteinizmu, — nie bez powodu więc i Bernstein i Vollmar tak gorliwie zaczęli bronić i wysławiać Milleranda! W rzeczy samej: jeżeli socjaldemokracja jest w istocie poprostu partją reform i powinna mieć odwagę otwarcie przyznać się do tego, — to socjalista nietylko ma prawo wstąpić do burżuazyjnego ministerjum, lecz nawet powinien zawsze do tego dążyć. Jeżeli demokracja w gruncie rzeczy oznacza zniesienie panowania klasowego, — dlaczegożby socjalistyczny minister nie miał czarować całego świata burżuazyjnego mowami o współpracy klas? Dlaczegożby nie miał pozostawać w ministerjum nawet potem, kiedy mordowanie robotników przez żandarmów ujawniło po raz setny i tysięczny istotny charakter demokratycznej współpracy klas? Dlaczegożby nie miał osobiście brać udziału w witaniu cara, którego socjaliści francuscy nie nazywają obecnie inaczej, jak rycerzem szubienicy, knuta i zesłania (knouteur, pendeur et déporlateur)? A zapłata za to bezgraniczne poniżenie i samooplwanie socjalizmu wobec całego świata, za demoralizację świadomości socjalistycznej mas robotniczych — tej jedynej podstawy, która może zapewnić nam zwycięstwo, zapłata za to — to szumne projekty mizernych reform, tak mizernych, że od rządów burżuazyjnych udawało się otrzymać więcej!
Kto rozmyślnie nie zasłania sobie oczu, ten nie może nie widzieć, że nowy «krytyczny» kierunek w socjalizmie nie jest niczem innem, jak tylko nową odmianą oportunizmu. I jeżeli sądzić ludzi nie według świetnego munduru, w który sami się odziali, nie według efektownego przezwiska, jakie sami sobie nadali, lecz według tego, jak postępują i co propagują w rzeczywistości — to jasnem się stanie, że «wolność krytyki» — to wolność kierunku oportunistycznego w socjaldemokracji, to wolność przeistaczania socjaldemokracji w demokratyczną partję reform, wolność zaszczepiania socjalizmowi burżuazyjnych idej i burżuazyjnych pierwiastków.
Wolność — to wielkie słowo, ale pod sztandarem wolności przemysłu prowadzono najbardziej rozbójnicze wojny, pod sztandarem wolności pracy — grabiono masy pracujące. Taki też fałsz wewnętrzny ukrywa się w dzisiejszem używaniu słowa: «wolność krytyki». Ludzie, istotnie przeświadczeni, że posunęli naukę naprzód, nie żądaliby wolności istnienia nowych poglądów obok starych, lecz zastąpienia starych przez nowe. Dzisiejsze zaś pokrzykiwanie: «Niech żyje wolność krytyki» — zbytnio przypomina bajkę o pustej beczce.
Zwartą gromadką, mocno ująwszy się za ręce, idziemy po urwistej i trudnej drodze. Ze wszystkich stron otoczeni jesteśmy przez wrogów
Strona:PL Lenin - Co robić? (1933).pdf/13
Ta strona została przepisana.