cydujemy się ze swej strony przedstawić uwadze towarzyszy szkic planu, który rozwijamy szczegółowiej w przygotowywanej do druku broszurze». Czyż można było przy uczciwym stosunku do rzeczy nie zrozumieć, że jeżeli towarzysze przyjmą przedstawiony ich uwadze plan, to będą go wykonywali nie przez «podporządkowanie się», lecz z przekonania, że plan ten jest niezbędny dla naszej wspólnej sprawy, jeżeli zaś go nie przyjmą, — to «szkic» (co za pretensjonalne słowa, nieprawdaż?) pozostanie poprostu szkicem? Czyż nie jest to demagogja, jeżeli ze szkicem planu wojuje się nietylko w ten sposób, że go się «druzgoce» i radzi się towarzyszom odrzucić ten plan, — lecz i w ten sposób, że szczuje się ludzi mało doświadczonych w sprawie rewolucyjnej przeciw autorom szkicu za samo to, że ośmielają się oni «wydawać ustawy», występować w charakterze «naczelnych regulatorów», czyli że ośmielają się proponować szkic planu?? Czy może partja nasza rozwijać się i iść naprzód, jeżeli za próbę podniesienia działaczów lokalnych do poziomu szerszych poglądów, zadań, planów itd. będą wysuwane zarzuty nietylko z punktu widzenia niesłuszności tych poglądów, lecz z punktu widzenia «obrazy» o to, że «chcą» nas «podnosić»? Wszak oto L. Nadieżdin także «zdruzgotał» nasz plan, nie poniżył się jednak do takiej demagogji, której nie można już wytłumaczyć samą naiwnością albo prymitywnością poglądów politycznych, oskarżenie o «inspektorstwo nad partją» odrzucił stanowczo i od samego początku. I dlatego Nadieżdinowi można i należy odpowiedzieć na jego krytykę planu merytorycznie, «Rab. Diełu» zaś można odpowiedzieć jedynie pogardą.
Ale pogarda dla pisarza, poniżającego się do krzyku o «samowładztwie» i «podporządkowaniu» nie zwalnia nas jeszcze od obowiązku rozplatania tej gmatwaniny, którą tacy ludzie częstują czytelnika. I oto tu możemy naocznie wykazać wszystkim, jakiego pokroju są te utarte frazesy o «szerokim demokratyzmie». Oskarżają nas o zapominanie o komitetach, o chęć czy usiłowanie wypędzenia ich do państwa cieniów itp. Jak odpowiedzieć na te oskarżenia, kiedy my nie możemy opowiedzieć czytelnikowi prawie nic faktycznego o naszych rzeczywistych stosunkach z komitetami, nie możemy ze względów konspiracyjnych? Ludzie, którzy rzucają oskarżenia obelżywe i drażniące tłum, wyprzedzają nas wskutek swej niedyskrecji, wskutek swego pogardliwego stosunku do obowiązków rewolucjonisty, który starannie ukrywa przed oczyma świata te stosunki i związki, które posiada, które nawiązuje, albo usiłuje nawiązać. Zrozumiałą jest rzeczą, że konkurowania w dziedzinie «demokratyzmu» z takiemi ludźmi wyrzekamy się raz na zawsze. Co się zaś tyczy czytelnika, niewtajemniczonego we wszystkie sprawy partyjne, to jedynym środkiem spełnienia obowiązku względem
Strona:PL Lenin - Co robić? (1933).pdf/132
Ta strona została przepisana.