Strona:PL Lenin - Co robić? (1933).pdf/143

Ta strona została przepisana.

jącym na wszelkich stopniach rozwoju, dostarczałyby materjału i pobudki do pogadanek i czytanek w najróżnorodniejszych sprawach, również poruszanych w aluzjach pism legalnych i w rozmowach prywatnych i we «wstydliwych» komunikatach rządowych. Każdy wybuch, każda demonstracja byłyby oceniane i rozpatrywane ze wszystkich stron we wszystkich dzielnicach Rosji i w ten sposób wywoływałyby chęć nie pozostawać w tyle za innymi, zrobić lepiej, niż inni (my, socjaliści, bynajmniej nie odrzucamy wogóle wszelkiego współzawodnictwa, wszelkiej «konkurencji»!) — świadomie przygotowywać to, co za pierwszym razem jakoś żywiołowo doszło do skutku, wyzyskać dogodne warunki danej miejscowości czy danej chwili dla zmienienia planu ataku itp. Jednocześnie to ożywienie pracy lokalnej nie doprowadziłoby do tego rozpaczliwego «przedśmiertnego» wytężania wszystkich sił i wystawiania na niebezpieczeństwo wszystkich ludzi, jak to obecnie najczęściej bywa przy każdej demonstracji lub przy każdym numerze pisma lokalnego: z jednej strony policji o wiele trudniej jest dotrzeć do «korzeni», skoro niewiadomo, w jakiej miejscowości należy ich szukać; z drugiej zaś — regularna wspólna praca nauczyłaby ludzi przystosowywać siłę danego ataku do danego stanu sił danego oddziału ogólnej armji (obecnie o takiem przystosowywaniu nikt nigdy prawie nawet nie myśli, albowiem w dziewięciu wypadkach na dziesięć ataki takie wybuchają żywiołowo) i ułatwiałaby «przewożenie» z innych miejscowości nietylko literatury, lecz i sił rewolucyjnych.
Obecnie w mnóstwie wypadków siły te spływają krwią w ciasnej pracy lokalnej, wówczas zaś istniałaby możliwość i ciągle byłyby powody do przerzucania każdego jako tako zdolnego agitatora czy organizatora z jednego krańca kraju na drugi. Zaczynając od małych podróży na koszt partji w sprawach partyjnych, ludzie przyzwyczajaliby się do całkowitego przechodzenia na utrzymanie partji, przyzwyczajaliby się do tego, że stawaliby się rewolucjonistami zawodowymi, wyrabiali się na prawdziwych wodzów politycznych.
I gdyby rzeczywiście udało się nam osiągnąć to, że wszystkie lub znaczna większość komitetów lokalnych, grup lokalnych i kółek czynnie wzięłaby się do wspólnego dzieła, to moglibyśmy w najbliższej przyszłości postawić pismo tygodniowe, regularnie rozpowszechniane w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy po całej Rosji. Pismo to stałoby się cząstką wielkiego miecha kowalskiego, rozdmuchującego każdą iskrę walki klasowej i oburzenia ludowego do rozmiarów powszechnego pożaru. Dokoła tej, bardzo niewinnej jeszcze i bardzo jeszcze niewielkiej samej przez się, lecz regularnej i w całem znaczeniu słowa wspólnej sprawy możnaby było systematycznie dobierać i szkolić stałą armję wypróbowanych bojowników. Po rusztowaniu tego wspólnego gmachu