mać, wystawiając konkretne rokujące namacalne rezultaty żądania, już w nas jest, i my sami, w naszej codziennej, zawodowej, drobnej pracy wystawiamy te konkretne żądania, bardzo często bez wszelkiej pomocy inteligentów. Ale taka aktywność nam nie wystarcza; nie jesteśmy dziećmi, które można nakarmić kaszką polityki wyłącznie «ekonomicznej»; chcemy wiedzieć wszystko, co wiedzą inni, chcemy szczegółowo zapoznać się ze wszystkiemi stronami życia politycznego i brać czynny udział we wszystkich i wszelakich wydarzeniach politycznych. Dlatego potrzeba, aby inteligenci mniej powtarzali to, co my wiemy sami[1], a więcej dali nam tego, czego my jeszcze nie wiemy, czego my sami z naszego fabrycznego i «ekonomicznego» doświadczenia nawet nauczyć się nigdy nie możemy, a mianowicie: wiedzy politycznej. Tę wiedzę możecie posiąść wy, inteligenci, i wy obowiązani jesteście dawać jej nam sto i tysiąc razy więcej, aniżeli robiliście to dotychczas, a przytem powinniście dostarczać nam jej w postaci nietylko traktatów, broszur i artykułów (które często bywają — darujcie szczerość — nudnawe), lecz bezwarunkowo w postaci żywego demaskowania tego, co właśnie w danej chwili robi nasz rząd i nasze klasy panujące we wszystkich dziedzinach życia. Spełniajcie gorliwiej ten wasz obowiązek, mniej zaś gadajcie o «podniesieniu aktywności masy robotniczej». Mamy aktywności znacznie więcej, aniżeli sądzicie, i potrafimy poprzeć otwartą walką uliczną nawet żądania żadnych «namacalnych rezultatów nie rokujące»!
- ↑ Dla potwierdzenia, że całe to przemówienie robotników do ekonomistów nie zostało ni stąd ni zowąd przez nas wymyślone, powołamy się na dwuch świadków, niewątpliwie obeznanych bezpośrednio z ruchem robotniczym i najmniej skłonnych do przychylności dla nas, «dogmatyków», jeden bowiem z tych świadków jest «ekonomistą», który uważa nawet «Raboczeje Dieło» za organ polityczny!, drugi zaś jest terorystą. Pierwszy świadek — to autor godnego uwagi ze względu na szczerość i żywość artykułu «Petersburski ruch robotniczy a praktyczne zadania socjaldemokracji» w Nr. 6 pisma «Raboczeje Dieło». Dzieli on robotników na 1) świadomych rewolucjonistów, 2) warstwę pośrednią i 3) pozostałą masę. I otóż ta warstwa pośrednia «często interesuje się zagadnieniami życia politycznego więcej, aniżeli swemi najbliższemi interesami ekonomicznemi, których związek z ogólnemi warunkami społecznemi dawno już został zrozumiany»... «Ostro krytykują «Rab. Myśl»: «ciągle to samo, dawno znane, dawno już to czytaliśmy», «w przeglądzie politycznym znów nic niema» (str. 30—31). Ale nawet trzecia warstwa: «wrażliwsza, młodsza, mniej zdemoralizowana przez szynk i cerkiew masa robotnicza, prawie nigdy nie mając możności otrzymania książki o treści politycznej, komentuje we wszelaki sposób zjawiska życia politycznego, zastanawiając się nad urywkowemi wiadomościami o buncie studenckim» itd. Terorysta zaś pisze: «...Raz — dwa razy przeczytają o drobiazgach z życia fabrycznego w różnych, nie własnych miastach a później przestaną... Nudne... Nie mówić w piśmie robotniczem o państwie... znaczy patrzeć na robotnika, jak na małe dzieciątko... Robotnik — to nie dzieciątko» («Swoboda», wyd. grupy rewolucyjno-socjalistycznej, str. 69 i 70).