Ta strona została przepisana.
Jak miecz Brennusa, półgłówka słowo
Pada na złotą dziejową wagę;
A drżący zając wraz za odwagę
Odbiera w darze gałęź laurową.
Rozsądek zimny kankana tańczy,
Palcem zmazuje na niebie chmury;
I wielkoludów przyszłych z tektury
Fantazyja swojska na rękach niańczy.
Zamykam oczy… cofam się… idę…
A widm mnie ściga tłuszcza jaskrawa:
Liliput włazi na piramidę
I ztamtąd światu dyktuje prawa.
Donkiszot chłodnej uczy rozwagi,
Hamlet bezsporne stawia pewniki,
Tersytes karci brudne okrzyki,
A Falstaf wzniosłej żąda powagi…
Uciekam… biegnę… Wszędzie, niestety,
Dziwacznych wizyj tłum mnie oplata:
Przeciwnie widząc obrazy świata,
Mózg mój dobiega szaleństwa mety.
Warszawa,
1897 r.