Topole, do olbrzymich podobne strażników,
I lipy rozłożyste i wysmukłe jodły,
Co w cichy wieczór ciche wydzwaniają modły,
I białe brzozy z suknią liściastą przestronną,
Co zwykły mnie zaczepiać, gdym przejeżdżał konno!…
Żegnaj mi i ty ludu prosty a ubogi,
I wy pochyłe krzyże, stojące śród drogi,
I ty żegnaj bocianie, żegnaj święty ptaku,
Co właśnie lekko płyniesz po niebiańskim szlaku,
I falując skrzydłami, pospieszasz z gonitwą
Tam za drugim bocianem… Żegnaj mi, o Litwo!
Żegnajcie! mnie z tych czarów zaklętego koła
Niespokojna natura już do miasta woła.
Ach, widać duch mój, miejskiem powietrzem popsuty,
Znów tęskni, znowu pragnie atmosfery strutej;
Odetchnąwszy swobodnie w miłym wsi spokoju,
Znów chce w gwarach się kąpać i w kłopotów roju.
Żegnajcie! — mnie z tej ciszy zaklętego koła
Niespokojna natura znów do miasta woła!
Strona:PL Leo Belmont-Rymy i rytmy t.1.pdf/426
Ta strona została przepisana.
1885 r.