Strona:PL Leopold Blumental Sherlock Holmes w Warszawie.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

cza kobieta spokoju nie daje… i… i… i… ja sama jestem nerwowo rozstrojona…
Tu zaczęła bezładnie opowiadać. Okazało się, że mąż jej znowu znajduje się w stanie dziwnego rozprężenia nerwów, że ten stan udzielił się i pani Klotyldzie, że pan Ludwik jakgdyby czegoś wyczekuje, czegoś boi się, że obecnie zaproponował żonie wyjazd do Berlina pół dla rozrywki, pół w interesach, które miał tam załatwić…
— A Pani?
— A ja boję się jechać… Znowu ta dama…
Sherlock Holmes uśmiechnął się.
— Kiedy Państwo macie jechać?
— Mąż chce jutro…
— W jakim hotelu Państwo zamierzacie stanąć?
— Mąż mówił, że w „Monopolu.“
— Niech Pani jedzie! — rzekł z mocą Holmes, powstając i kładąc dłoń na ręce pani Klotyldy z gestem uspakającym.
— A ta… dama?.. — rzekła pani Kotylda, patrząc nań wystraszonemi oczyma.
— Niech Pani się niczego nie obawia… Tajemnicę tę przyrzekam odkryć… i ręczę Pani, że… wszystko będzie dobrze!
Tyle pewności było w jego głosie, że twarz Pani Klotyldy rozpogodziła się uśmiechem. On pochylił się nad nią poufnie i rzekł:
— Teraz proszę zapamiętać, co powiem… i zrobić to, co polecę…
— Słucham.
— Wyjeżdżają państwo jutro… tak?.. Zatem będziecie Państwo w Berlinie (zamyślił się, jakgdyby coś obliczał…) tak, w piątek… rano… Otóż wieczorem w Piątek pod wszekiemi pozorami postara się Pani zatrzymać