bransoletę, zrobioną w kształcie węża, z rubinowemi oczyma.
Złoty łańcuch, zimny, niemiły w dotknięciu, wywołał w niej dreszcz. Dorzuciła więc do komina kłodę drzewa, otuliła się w futro i podeszła zamknąć okno. W tej właśnie chwili zobaczyła na ścieżce w parku jego... do którego teraz czuła nienawiść. Odetchnęła głęboko, widząc go samego. Raz jeszcze spojrzała w lustro, poczem usadowiła się w fotelu przed kominkiem tak, że była obrócona plecyma do drzwi.
Niebawem wszedł on po cichu, zasuwając za sobą ciężkie portyery. Ona udawała, że go nie zauważyła wcale i dopiero odwróciła głowę, gdy ją drżącym głosem powitał.
— Ach, to pan — szepnęła z uśmiechem.
Przeszedł obok niej aż do okna, o które się oparł plecyma i zauważywszy na jej ustach ironiczny uśmieszek, zadrżał nieznacznie i doznał nieokreślonego uczucia. Nie było to jednak to samo uczucie, jakie wstrząsnęło nim przed chwilą tam, w ogrodzie, u boku młodej dziewczyny, a upojenie, które go opanowywało do głębi, było spotęgowane otoczeniem i atmosferą buduaru. Buduar ten, pełen wschodniego przepychu, wydał mu się, jakby był sporządzony i ozdobiony przez najwybitniejszych artystów.
O, bo w zbytku jest potężna poezya, która przykuwa dusze i ubezwładnia. Ta subtelna, przedziwna woń buduaru kobiecego, czyż nie może się równać z zapachem świeżej róży? Ciężkie portyery, nie dopuszczające pełni światła, dywany perskie i tkaniny wschodnie, które przygłuszają każdy krok, każde słowo zamieniają w szept, nie mają tego samego uroku, co grupy poważnych drzew, kwiatów i omszałe ławki w uroczysku ogrodowem? Wszystko, co otacza tę dojrzałą piekność, tę zwycięską zawsze wdówkę, wydaje się czemś przepięknem, czemś co do marzeń nastraja i budzi dreszcze rozkoszy, a nawet przedsmak bólu i smutku.
Blask płomienia w kominku odbijał się wspaniałymi efektami o jasno-blond włosy uroczej bogini, nadawał kolorytu szlafrokowi aksamitnemu, z którego szerokich rękawów wyłaniały się białe, cudne ramiona i drobne, delikatne ręce. Srebrna poświata księżycowa, wpadająca
Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/104
Ta strona została przepisana.