rozpostarła na skale skórę niedźwiedzia, położyła się na niej, i wsparłszy głowę na ręce, przypatrywała się zapaśnikom więcej z ciekawością, niż ze wzruszeniem i powagą westalki, śledzącej zapasy rzymskich gladyatorów.
Upłynęło kilka minut w wielkiem naprężeniu.
Zdawało się, że obaj zaparli w sobie oddechy. Jeden oglądał się na drugiego, z rozpoczęciem walki, wreszcie poruszył się pierwszy Akanor, wysuwając się powoli jedną nogą coraz naprzód i chwycił przeciwnika wpół.
Chwyt był dobry i dwa razy, jak się zdawało, już, już miał Pitrwę położyć, ale ten stał niewzruszony, jak mur, jak wbity w skałę pal. Akanor jeszcze raz się wysilił i opuścił ręce bezwładnie. Obaj odetchnęli, poczem zaczął atak Pirtwa. Obaj chwycili się równocześnie. Strzelec podniósł młodzieniaszka wysoko w górę, ale położyć go nie mógł, bo ten silnie oparł się nogami o skalisty grunt i zdołał następnie wywinąć się z żelaznych objęć atlety.
Dotychczas była tylko przygrywka. Zapaśnicy stanęli teraz do walki na pięści. I znowu zaczął pierwszy Akanor, a tamten odpierał ciosy z zimną krwią. Nagle zwinny Akanor uderzył przeciwnika w piersi z całą siłą. Pasterka poruszyła się nieciepliwie, z oczu jej tryskały iskry, usta rozwarły się szeroko.
Pitrwa w pierwszej chwili zbladł, lecz natychmiast odzyskał równowagę i począł nacierać na przeciwnika, który tracąc powoli siłę, ustępował coraz dalej i dalej, aż nad krawędź przepaści. Podczas tego udały mu się dwa razy ciosy, wymierzone w pierś zapaśnika, co wywołało u młodej dziewczyny silny dreszcz. Akanor, stojąc nad brzegiem przepaści, uczynił zadziwiający wysiłek, by odeprzeć przeciwnika w tył, lecz w tejże chwili uderzył go pięścią w głowę tak silnie, że nieszczęśliwy stracił przytomność, zachwiał się i runął w przepaść.
Pirtwa stał długo jeszcze, trzymając zaciśnięte pięści, podczas gdy Saldona przypatrywała mu się z zachwytem.
— Zginął? — zapytała po chwili.
Pirtwa potwierdził, a pasterka spuściła głowę zarumieniona, by ją za chwilę podnieść pełną dumy.
— Jesteś moją, Saldono...
— Jeżeli ja zechcę — odrzekła cynicznie.
Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/44
Ta strona została przepisana.