wymarzony byłby jej niewolnikiem w całem znaczeniu tego słowa.
Myśl o tem wyciągnęła ją z domu na odgłos dzwonu w przeraźliwą ciemność — oczekiwała jakiegoś wielkiego i zagadkowego szczęścia, lecz równocześnie drżała przed czemś nieznanem. Stanęła jak posąg nieruchoma i wpatrzyła się w grozę i potęgę elementów.
Przez czarne chmury na niebie przebijały się ogniste węże błyskawic i odbijały się równocześnie w czarnej toni. Wyglądało to tak, jakby z sobą dwie ogniste siły walczyły i nacierały na siebie wzajemnie. Do ogłuszających grzmotów dostrajał się potężny huk spienionych bałwanów, które pędziły ku nadbrzeżnym skałom z wściekłością i rozpryskiwały się o nie.
W chwili, gdy potężna błyskawica oświetliła teren walki żywiołów, zdawało się, że doły pomiędzy jednym bałwanem a drugim to paszcze potwornych smoków, zdolne połknąć skrawek lądu, wysunięty nad morze. Za drugiem błyśnięciem ujrzała Liza sylwetę okrętu, którym burza miotała, jak łupiną orzecha. Przyszedł jej na myśl »Latający Holender«, lecz... ten dałby sobie radę z rozszalałym żywiołem.
W istocie był to przecież statek duński, który niedługo potem bałwany przypędziły do skał i rozstrzaskały odrazu.
Podczas gdy mężczyźni, czyhający na brzegu, poczęli rozchwytywać wszystko, co wyrzuciła na brzeg woda, Liza wytężyła wzrok w kierunku morza, oświetlanego co chwila błyskawicami i zobaczyła wyraźnie człowieka, który resztkami sił walczył z rozszalałymi bałwanami. Już, już byłby poszedł na dno, gdy wtem silniejsza fala podchwyciła go i cisnęła nim na piasek nadbrzeżny. W pierwszej chwili ani się ruszył, widocznie nie miał już sił i następna fala mogła go łatwo pociągnć za sobą w odmęt, gdy nagle Liza podbiegła ku niemu, chwyciła go za odzież, zadała sobie ciężar na barki i poczęła uciekać. Dwa razy omal nie porwały jej fale razem ze zdobyczą, lecz uszła wreszcie na miejsce bezpieczne, gdzie złożyła nieszczęśliwego na ziemi, aby odetchnąć i nabrać świeżych sił. W chwili błyskawic przypatrywała się rozbitkowi z wielką ciekawością. Był to człowiek młody niebardzo silnie zbudowany. Twarz miał
Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/47
Ta strona została przepisana.