I nie zdziwił się wcale, gdy młode dziewczę odrzekło mu w tym samym języku:
— Niech się pan zbytnio nie usprawiedliwia. Artystom wolno bardzo wiele tembardziej, jeśli ten artysta jest rodakiem. Dom ten należy do mego ojca, radcy W., moje imię jest Cecylia. Z kim mam przyjemność?
— Nazywam się Teodor Döhler, sądzę że pani słyszała to nazwisko.
Zamiast odpowiedzi dziewczyna zdjęła z fortepianu zeszyt nut i podała mu go. Były to jego kompozycye.
Maluchna Niemka poprowadziła następnie gościa przez dom i ogródek do ocienionej altanki i przedstawiła go znajdującemu się tam ojczulkowi.
I ten przyjął artystę życzliwie. Rozmawiano długo o Włoszech, o muzyce, o najnowszych książkach i przy pożegnaniu oboje zaprosili go na obiad na jutrzejszy wieczór. Cecylia odprowadziła go aż do furty i dodała na pożegnanie:
— Żyjemy tu w zupełnej samotności i jeżeli towarzystwo nasze sprawi panu przyjemność, w co zresztą nie wątpię, to może pan odwiedzać nas jak najczęściej.
— Obawiam się — odrzekł pianista, — aby wizyty moje nie były za częste.
Słowa te wywołały na twarzy Cecylii przelotny rumieniec.
— Moglibyśmy grywać na cztery ręce — napomknął młodzian.
— Mistrz z dyletantką — pochwyciła żywo i poczęła się śmiać. — O, nie, uciekałby pan niebawem, ażby się kurzyło. Możemy jednak wybrać się razem na jezioro i wtedy będę śpiewała. Sądzę, że się nie powstydzę.
— Zgadzam się na wszystko, co pani postanowi — odrzekł, ucałował jej ręce i pobiegł szybko ścieżką w dół, niknąc niebawem w gaju kasztanowym.
∗ ∗
∗ |
Giuseppe Skalza, jak przekonał się Döhler, był chodzącą encyklopedyą co do znajomości całej okolicy. Niestety, wiadomości te, specyalnie co do radcy W. i jego córki, były bardzo ograniczone. Wiedział tylko, że radca W. przebywał w tej okolicy ze względu na chorobę piersiową, że był wdowcem i miał jedynaczkę