jezioro i gdy byli już spory kawał od brzegu, Cecylia poczęła śpiewać. Posiadała dźwięczny, srebrny, sopranowy głos, który drżącą kaskadą rozchodził się po falach w ciszę wieczoru. Pieśń była rzewna i piękna — »Łzy« Schuberta.
Przybijając niebawem z powrotem do brzegu, płynąc w cieniu, wzdłuż zwieszających się nad wodę wierzb i białych topoli, spostrzegli drugą łódkę, w której siedziała jakaś dama w fantastycznym kostyumie. Za jej zbliżeniem się spostrzegł Döhler bardzo piękną twarz nieznanej kobiety, o orlim nosie i czarnych, błyszczących oczach.
— Księżniczka C. — szepnęła Cecylia.
Gdy się rozminęli, zauważył Döhler.
— Była to zapewne kiedyś niezwykła piękność.
— Księżniczka posiada ją jeszcze i dzisiaj — odpowiedziała dziewczyna. — Kobiety przecie są piękne tak długo, dopóki mężczyzn podbijać potrafią.
— Dla mnie wydaje się ona czemś osobliwem.
— Właśnie ta osobliwość demoniczna tej kobiety sprawia, że mężczyźni szaleją za nią.
Döhler zmarszczył brwi i zamilkł. Słychać było tylko monotonny plusk wioseł.
∗ ∗
∗ |
Döhler nie mylił się. Księżniczka wywarła na nim nieokreślone wrażenie. Mimowoli począł o niej myśleć, miał ciągle przed oczyma jej postać i czuł na sobie demoniczny jej wzrok. Odczuł go jeszcze potężniej następnego dnia, zobaczywszy się oko w oko z piękną boginią w lasku kasztanowym. Szedł, spoglądając od czasu do czasu z rozkoszą na kwieciste kobierce i igrające wśród liści jasne promienie słońca. Ona zdążała powoli konno, pogrążona w marzeniu i zapatrzona w słoneczną dal. Była w obcisłym, aksamitnym kostyumie sportowym, który uwydatniał linie jej postaci w całej okazałości. Na głowie miała aksamitną, lekką czapeczkę, z wystającem do góry strusiem piórem. Z postawy jej i ruchów przebijała prawdziwa królewskość.
Przejeżdżając obok Döhlera, ocknęła się nagle, rzuciła nań wzrokiem, który, jak się zdawało, przeszył artystę nawskróś. Po raz pierwszy w życiu poczuł młodzieniec