Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/87

Ta strona została przepisana.

kacyi, przydzielone na dwie połowy zasłoną i dywanami perskimi.
W pierwszej znajdował się na środku wspaniały fortepian. Przy ścianie był kominek, w którym żarzyła się cała kłoda drzewa, obok stałą otomana z kilkoma fotelami wokół. Ubikacya była oświetloną jedynie promieniami księżyca, które padały z góry i posrebrzały przedmioty, czyniąc je podobnemi do mar jakichś fantastycznych, a blask kłody gorejącej dodawał tej poświacie groźnego zabarwienia.
Księżniczka odłożyła płaszcz i welon, wyciągnęła się na otomanie i ozwała się do muzyka tonem władcy:
— Graj pan!
I mistrz usiadł przy fortepianie i począł grać.

∗                    ∗

Na drugi dzień udał się Döhler na lekcyę jak zwykle, ale nie szło mu jakoś. Był smutny i roztargniony. Po ukończeniu lekcyi, usiadł bezwiednie do fortepianu i począł improwizować, zapomniawszy się zupełnie, jakby we śnie jakimś będąc. Cecylia, usunąwszy się w kąt, słuchała improwizacyi z potęgującą się uwagą. Zdawało jej się, że słyszy wspaniałe pieśni Heinego, współbrzmiące z tonami skrzypiec Paganiniego. Z gry Döhlera przebijała się pewnego rodzaju spowiedź, czy skarga, jakiś smutny epos cierpiącej, ludzkiej duszy, zawieszonej między niebem a ziemią.
Była to jakaś osobliwa podróż samotnego wygnańca po dzikich niedostępnych górach i edeńskich polach. W przepięknym zakątku świata, słodka jakaś sielanka Pastusza, która wyradzała się nagle w piekielny szum skrzydeł, wstającego z płomieni demona. Nieszczęśliwy broni się jeszcze, lecz wpada bezsilny w wir dzikiej namiętności i w końcu zwycięża przeznaczenie. Jakaś silna, brutalna ręka chwyta go wreszcie i rzuca w morze ognia i płomieni.
Ucichły tony. Oboje milczeli chwilę, poczem ozwała się Cecylia:
— Pan był u księżniczki.
Milczenie.
— Niech się pan nie wypiera. Ona wciągnęła już pana w swoje sieci, broni się pan jeszcze, ale siły panu już brak.