Nazajutrz rano Raul udał się do mieszkania pani Valerius i zaraz na progu olśniony został nieoczekiwanym widokiem...
Na niskim stołeczku, przy fotelu staruszki, siedziała Krystyna, robiąc koronkę. Łagodny uśmiech zdobił jej świeże usta, a oczy jasne i pogodne wznosiła co chwilę na swoją opiekunkę. Niezdrowa bladość i ciemne obwódki, świadczące o przebytych cierpieniach, znikły zupełnie z jej delikatnej twarzy. Gdyby nie lekki cień smutku, przebiegający niekiedy po jej czole, Raul nie rozpoznałby w dzisiejszej Krystynie tragicznej i tajemniczej postaci z balu Opery.
Powstała na jego widok i na pozór spokojna, podała mu rękę. Raul osłupiały oczom swoim nie wierzył.
„No i cóż, panie de Chagny? — zawołała pani Valerius. — Nie poznajesz naszej Krystyny? Widzisz, Anioł muzyki zwrócił nam ją.
„Mamo — przerwała gwałtownie młoda dziewczyna, — przyrzekłaś mi, że więcej o nim mówić nie będziemy. Wiesz przecie, że on nie istnieje“.
„Ależ, moje dziecko, był przecież twoim nauczycielem przez trzy miesiące“?
„Ale mówiłam ci mamo, że nadejdzie dzień,