Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/129

Ta strona została przepisana.

„Więc „on“ tam mieszka?“ — zapytał Raul, patrząc głęboko w oczy Krystynie.
„Czy ja ci to powiedziałam!... Co ci po głowie chodzi, Raulu?!... Co za nowe szaleństwo!... Chodź, proszę cię, chodź stąd, zaraz,“ — prosiła, pociągając silnie towarzysza.
Zapadania nagle w niewytłumaczony sposób zamknęła się z takim trzaskiem, że chwilę stali ogłuszeni.
„To pewnie „on“ zamknął, on tu być musiał,“ — zawołał Raul.
„Nie! nie! To maszyniści!“
„A gdyby jednak to był „on“!
„To niemożliwe! On jest zamknięty! On pracuje!“
Dreszcz silny wstrząsnął ciałem śpiewaczki.
„Nad czemże on pracuje?“
„Oh! nad czemś strasznem! Możemy być spokojni. Gdy nad tem parcuje, nie widzi i nie słyszy nic i nie je nieraz kilka dni!“
Pochyliła się w stronę zapadni, wstrząsana ciągle nerwowem drżeniem. Raul w milczeniu obserwował ją bacznie.
„Gdyby to naprawdę był on!“ — westchnęła po chwili.
„Lękasz się go, Krystyno?“ — zapytał nieśmiało Raul.
„Ależ nie!“ — i wzruszona nagle objęła rękami głowę młodego człowieka i przytuliła do siebie.
Raul odczuł, co dzieje się w sercu Krystyny. Widział, że szuka u niego ratunku i opieki przed tym niewidzialnym, a strasznym wrogiem i odczuł całą swoją niemoc i bezsilność.
Dnia tego nie mówiono już więcej o tajemniczym nieznajomym, ale gdy nazajutrz Krystyna blada, z zaczerwienionemi od płaczu oczami, przyszła na zwykłe spotkanie, Raul postanowił, bez względu na wszystko, dowiedzieć się prawdy.