Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/153

Ta strona została przepisana.

Na wspomnienie tej chwili Krystyna zamilkła, odganiając je jakoby drżącemi rękami, a cisza nocna powtórzyła znowu ostatni jej okrzyk. Przycisnęła się trwożnie do Raula, przejętego niemal jak ona, okropnością opowiadania.
„To dziwne — przemówił Raul, — jak ta noc cicha i spokojna, rozbrzmiewa od stłumionych łkań i westchnień!...“
„Teraz, gdy poznasz całą tajemnicę, — szepnęła Krystyna, — uszy twoje pełne będą tych bolesnych jęków i skarg. Oh! do końca dni moich słyszeć będę ten nieludzki, straszny okrzyk wściekłości i bólu, jaki wybiegł z piersi Eryka, podczas, gdy z ustami wpół otwartemi zgrozą i przerażeniem, stałam bez słowa, z czarną maską w ręce.
Oh! Raulu! Raulu! W ustach moich wiecznie będzie dźwięczeć echo tego okropnego głosu, a oczy moje na zawsze zachowają wspomnienie tego widoku! Czyś ty widział kiedy czaszkę ludzką, wysuszoną wiekami i czy to, co ujrzałeś na cmentarzu w Perros, nie przypominało ci jej?... A potem ta maska na balu Opery. Ale głowy te nieruchome były i bez życia! Ale, wyobraź sobie Raulu, tu była maska śmierci, poruszona nagle niepowstrzymaną wściekłością, a jej ziejące, czarne otwory, zastępujące oczy, nos i usta, skurczone, wykrzywione przeraźliwie, wyrażały ból straszny i gniew! I te ciemne jamy bez blasku i spojrzenia — utkwione we mnie!
Przysunął się do mnie tak, że usłyszałam zgrzyt