Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/156

Ta strona została przepisana.

niebezpieczeństwo, dopóki nie odkryję jego tajemnicy! Co teraz się stanie ze mną! Byłam na łasce rozdrażnionego, rozszalałego człowieka, sama, zdaleka od ludzi i świata! Och! tak, miał słuszność! Poruszona jego losem, wdzięczna za tę bezgraniczną miłość i pokorę, byłabym powróciła, ale teraz... teraz... skoro ujrzałam tę straszną, wstrętną twarz jego, tworzącą jedną krwawiącą się, nigdy niezagojoną ranę, wiedziałam, że dobrowolnie powrócić nie byłabym w stanie.
Któż by powrócił tu zamknąć się na wieki w głębi tego grobowca z zamierającym, gnijącym trupem.
Ostatni jego wybuch uświadomił mnie dostatecznie co do siły namiętności, jaką czuł dla mnie. Jednakowoż w człowieku tym mieścić się musiało wiele podniosłych uczuć i wielka moc charakteru, skoro dotąd potrafił mnie uszanować i nawet w ostatecznym napadzie rozpaczy i gniewu, nie pochwycił mnie w swoje ramiona.
Nieprzytomna prawie na myśl, że drzwi otworzyć się mogą i może się ukazać Eryk, wślizgnęłam się do swojego pokoju i pochwyciłam duże, leżące tam nożyczki, mogące mi w razie potrzeby posłużyć za broń, gdy nagle dobiegły mnie dźwięki organów.
I wtedy dopiero, mój przyjacielu zrozumiałam pogardę słów Eryka, gdy mówił o operowej muzyce.
To, co do dnia tego słyszałam, nie mogło się nawet nazywać muzyką.