Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/166

Ta strona została przepisana.

„Zdaje mi się, że śniłem. Strzeliłem do dwóch gwiazd, które mi spać nie dawały..“
„Ależ ty nieprzytomny jesteś, Raulu! Błagam cię, uspokój się, powiedz, co się stało?“
„Nic, nic, jestem zupełnie trzeźwy, zresztą zaraz zobaczymy“, — odparł Raul.
Powstał, ubrał się, wziął z ręki lokaja lampę i wyszedł na balkon.
Hrabia Filip ujrzał, że okna, na wysokości człowieka, przestrzelone były kulą...
Raul z lampą w ręce stał pochylony nad balustradą.
„Oh! — wykrzyknął nagle. — Krewi... Krewi... Tul Tu! Tem lepiej!... Duch z krwi i ciała nie jest niebezpieczny...“
„Raulu!... Raulu!... — uspokajał go brat. — Co się z tobą dzieje?...
„To był Eryk, — szeptał dalej Raul gorączkowo, — to były jego szatańskie oczy!... A myślałem, że śnie!...“
„Raulu, ty chyba oszalałeś!... Obudź się!“
„Panie hrabio, pan Raul ma słuszność, — odezwał się służący. — Ślady krwi są na balkonie...“
Hrabia Filip zaniepokojony udał się na wskazane miejsce.
„Strzeliłeś do kota, mój drogi“, — wyrzekł po chwili hrabia Filip, chcąc uspokoić Raula.
„Być może! Może to był kot, może Eryk! A może duch!... Kto wie
! Z takim człowiekiem, jak Eryk, nigdy niczego pewnym być nie można...“