Natychmiast po fantastycznem zniknięciu Krystyny, Raul uświadomił sobie iż było to dziełem Eryka.
Nie wątpił już teraz w niemal nadprzyrodzoną moc tego człowieka, specjalnie na terenie Opery, gdzie w sposób djabelski stworzył on swoje imperjum.
Raul wpadł na scenę, smutnym, zrozpaczonym głosem wołając Krystyny.
Zdawało mu się, że słyszy skarżący się głos młodej dziewczyny, dochodzący go przez cienkie deski, oddzielające go od niej.
Klękał, przykładał ucho do ziemi, biegał po scenie, jak szaleniec, wydając z siebie niezrozumiałe jakieś okrzyki.
W jakież to ciemne, tajemnicze korytarze uprowadził ją Eryk? Do jakich więziennych, strasznych, przez niego tylko znanych podziemi, przykuł ją na zawsze?
Deski, ukryte pod dywanami sceny, cienkie są i kruche, lecz jakąż niezgłębioną otchłań kryją pod sobą, jakiem przerażeniem napełnić mogą te