Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/191

Ta strona została przepisana.

„Czy są prawdziwe?“ — powtórzył Richard.
„Są prawdziwe!!!“ — zabrzmiał za nimi surowy głos p. Giry.
Trzy ostatnie, jej wielkie, żółte zęby, z wściekłością uderzały o siebie. Lecz pośród nawału miotanych przekleństw zrozumieć można było tylko refren:
„Ja złodziejka! Ja złodziejka!
Nagle skoczyła znowu pod sam nos Richarda.
„To pan, — wrzasnęła, — pan powinieneś wiedzieć lepiej ode mnie, gdzie się podziały owe 20.000 fr.!...“
„Jakże to? co to ma znaczyć? — zapytał podejrzliwie Moncharmin, podchodząc szybko do bileterki.
„Dlaczego pani twierdzi, iż pan Richard wie lepiej od niej, gdzie się podziały owe 20.000 franków?...“
Twarz Richarda pociemniała. Pochwycił brutalnie rękę p. Giry i potrząsnął ją silnie.
„Dlaczego miałbym wiedzieć lepiej o tem?... — zagrzmiał groźnie. — Dlaczego?...“
„Bo przeszły do pańskiej kieszeni,“ — odparła stara, patrząc złośliwie w twarz dyrektora.
Teraz na Richarda przyszła kolej osłupienia.
Przeszywający wzrok Moncharmina mieszał go i odbierał mu przytomność. Niesłuszne oskarżenie starej i myśl, że wspólnik jego nie dowierza mu, były dla niegodnie do zniesienia.
Chwilę stał niepewny, niemy, nie wiedząc jak odeprzeć ten straszny zarzut. Pot grubemi krop-