szpilki. Zamknąwszy drzwi, Moncharmin ukląkł przy swoim wspólniku.
„Mam nadzieję, — rzekł, — że pieniądze znajdują się jeszcze w twojej kieszeni: i że to są te prawdziwe”.
„Zobacz! Ja nie chcę się już ich dotykać”.
Moncharmin drżącą ręką wyciągnął kopertę, sprawdził, że znajdują się w niej banknoty autentyczne, poczem kopertę włożył z powrotem do kieszeni i spiął połę surduta dużą szpilką. Dokonawszy tego usiadł, nie spuszczając Richarda z oczu.
„Trochę cierpliwości mój drogi, — prosił. — Dwunasta wybije za chwilę; pamiętasz, ostatnim razem wyszliśmy z uderzeniem północy”.
Minuty upływały w niepokojącej tajemniczej ciszy.
„Zaczynam odczuwać wpływ Upiora, — odezwał się po chwili Richard, usiłując się uśmiechnąć. — Śmieszne to, ale w atmosferze tego pokoju znajduje się coś dziwnie dusznego i drażniącego!”
„Masz słuszność”, — szepnął Moncharmin.
Gdyby to naprawdę był Upiór, — mówił dalej przyciszonym głosem Richard, — Upiór, który zapukał wtedy trzykrotnie w stół, przypominasz sobie? który kładzie tu te tajemnicze koperty... który rozmawia w loży Nr. 5... zabija Józefa Buqueta... Obrywa u sufitu świeczniki... i okrada nas... Moncharmin, jesteśmy tu sami... i jeżeli pieniądze znikną, bez naszego w tem udziału, trzeba będzie uwierzyć w Upiora... w Upiora...
Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/202
Ta strona została przepisana.