W tej chwili zegar, znajdujący się na kominku, wybił powoli godzinę dwunastą...
Moncharmin i Richard zadrżeli. Niewytłumaczony lęk ogarnął ich nagle, a pot wielkiemi kroplami wystąpił im na czoła.
Gdy dźwięki przebrzmiały, westchnęli z ulgą i powstali.
„Zdaje mi się, że możemy już odejść”, — szepnął Moncharmin.
„Tak sądzę”, — odparł Richard.
„Zanim pójdziemy, pozwolisz, że zajrzę do twojej kieszeni?”
„Ależ ma się rozumieć. No i cóż?” — zapytał Richard, gdy wspólnik jego sprawdzał zawartość kieszeni?”
„Szpilka jest!”
„Spodziewam się! przecież teraz nikt nas okraść nie może bez naszej wiedzy”.
„Szpilka jest, ale zdaje mi się, że banknotów niema”...
„Nie żartuj, Moncharmin!”
„Ależ, zobacz sam”.
Richard szybkim ruchem ściągnął frak: obaj dyrektorowie rzucili się ku kieszeni. Była pusta. Ale co najważniejsze: szpilka nienaruszona tkwiła w ubraniu.
Richard i Moncharmin pobledli nagle.
„Upiór”... — szepnął Moncharmin.
Ale Richard skoczył ku swojemu wspólnikowi i pochwycił go za ramię.
Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/203
Ta strona została przepisana.