Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Raul nie widział Persa, ale tuż koło siebie posłyszał jego szept stłumiony:
„Chodź pan za mną i naśladuj mnie we wszystkiemu.“
Pers powoli posuwał się ku oświetlonemu kwadratowi. Raul widział, jak raz jeszcze przyklęknął i trzymając się rękami brzegów podłogi, z pistoletem w zębach, zsunął się w otwór.
Raul w zupełności zaufał swojemu przewodnikowi i wierzył, wnioskując z jego słów, iż gotów jest na wszystko, by działać wraz z nim przeciw Erykowi. Wzruszenie jego, gdy mówił o tym „szatanie“, wydawało mu się szczere, a przytem czyżby go był uzbroił własnoręcznie, gdyby czyhał na jego zgubę? Dodać należy, że Raul nie mógł przebierać w środkach i uważał za rzecz nieszlachetną wahać się w ostatecznej chwili.
Ukląkł więc i ześlizgnął się w otwór, zawisając na rękach, poczem spadł w ramiona Persa, który rozkazał mu natychmiast wyciągnąć się na podłodze i sam po małej chwili uczynił to samo.
Raul zaciekawiony, chciał pytać, lecz ręka Persa zakryła mu szybko usta, a do uszu jego doszedł jednocześnie głos męski, w którym rozpoznał głos komisarza policji, z którym rozmawiał niedawno w kancelarji dyrektorskiej.
Wicehrabia i Pers znajdowali się w owej chwili za przepierzeniem, z po za którego wyraźnie dochodził odgłos kroków i pomieszane głosy.
Przy bladem świetle, zalegającem podziemia,