Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/269

Ta strona została przepisana.

wać pomocy; jeżeli uda mi się znaleźć sprężynę otwierającą drzwi, będziemy wolni. Przystąpiłem więc natychmiast do poszukiwań, lecz i w tem przeszkadzał mi wicehrabia, który jak szalony biegał wokoło i wołał na cały głos Krystyny. Oczy mu gorzały niezdrowym blaskiem, i spostrzegłem, że z każdą chwilą zatracał ostatki samowiedzy i równowagi umysłowej.
„Ten pokój jest mały, bardzo mały, p. wicehrabio, — rzekłem dobitnie, ujmując go za rękę. — To co pan tu widzisz, to optyczne kłamstwo — złuda z której musisz się pan otrząsnąć, bo inaczej zginiesz. Wyjdziemy ztąd, jak tylko drzwi znajdziemy, szukajmy więc ich, szukajmy!...“
I rozpoczęła się robota niezwykła: przesuwaliśmy rękami drobiazgowo i starannie po lustrzanych ścianach, idąc jeden za drugim, aż do możliwej wysokości nad naszemi głowami, a musieliśmy się śpieszyć, bo gorąco stawało się nie do zniesienia i lada chwila mogliśmy ulec śmiertelnemu osłabieniu. Po półgodzinnej nieznośnej takiej pracy, wicehrabia zachwiał się i przystanął.
„Duszę się... — wyszeptał z trudem. — Od tych luster bucha żar zabijający. Gdzież ta sprężyna! o Boże! duszę się!...“ — Oprzytomniał trochę po chwili i mówił dalej:
„Jedno mnie tylko pociesza, że potwór dał Krystynie termin do jutra wieczorem. Jeżeli nie wyjdziemy stąd i nie zdołamy Krystyny oswobobodzić, to przynajmniej umrzemy tu razem.“