Ponieważ nie miałem takich jak wicehrabia powodów do rozpaczy, budzących we mnie pragnienie śmierci, przeto, po wypowiedzeniu paru słów pocieszenia, pozostawiając go losowi, szukałem dalej wyjścia. I mnie zaczynała ogarniać gorączka, czas mijał, a ja ani śladu przeklętej sprężyny znaleźć nie mogłem. Przede mną wznosiły się olbrzymie, wspaniałe o jasnym kolorycie drzewa, które przy dotknięciu parzyły jak ogień. Cienia one nie dawały żadnego, bo nad naszemi głowami płonęło w całej swojej potędze i żarze olbrzymie słońce Afryki..
Ile takich piekielnych godzin przeżyliśmy w ten sposób? niewiadomo. Wicehrabia oszalały z bólu i rozpaczy biegał jak potępieniec, wyobrażając sobie ciągle, że gdzieś przecie ujrzy ukochaną...
„Oh! jakie mnie pragnienie palii...“ — zajęczał wkońcu, opierając się całą siłą o mnie.
I mnie paliło nieznośne pragnienie — gardło płonęło ogniem...
Tymczasem wokoło nas zaszły pewne zmiany, słońce, prażące nas tak niemiłosiernie, ukryło się, ciemność ogarnęła nas, a z po za drzew po chwili wyjrzał blady księżyc... Nowa, szatańska pułapka Eryka!... Straszne są upalne dnie pod podzwrotnikowem słońcem, ale czy nie gorsze stokroć, tajemnicze, pełne grozy noce?... Kiedy to z każdej strony czyhać może niezwalczone niebezpieczeństwo... napad dzikiego zwierza... A przytem, z na-
Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/270
Ta strona została przepisana.