Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/278

Ta strona została przepisana.

wił jeszcze oszukać nieszczęśliwą dziewczynę. Może właśnie było przeciwnie? Poruszenie jaszczurki mogło sprowadzić straszną katastrofę. Boże! co robić! Gdzie się mógł w tej chwili znajdować ten potwór?...
„Idzie!... słyszę go.“ — zawołała Krystyna, Słyszałem wyraźnie, jak wszedł do pokoju, nie mówiąc ani słowa.
„Eryku! — zawołałem wtedy donośnym głosem, — to ja! poznajesz mnie?...“
„Żyjecie więc jeszcze?... — odpowiedział spokojnie, — no to starajcie się nie robić wiele hałasu. Ani słowa więcej, — dodał ostro, — bo wylecicie w powietrze“...
Poczem zwrócił się do Krystyny.
„Oh! jak widzę, kochanie, nie dotknęłaś ani jednej z tych ładniutkich zabaweczek, ale nigdy, nigdy nie jest zapóźno na rzecz dobrą. Daj mi kluczyk! Nie chcesz?... To otwrorzę bez klucza, wiesz że dla mnie niema zamków, ani żadnych trudności. A więc otwieram obydwa kufereczki. Ładne zwierzątka są tu, prawda? wydają się takie spokojne, ładniutkie. Ale pod stopami naszemi dosyć jest prochu, wystarczy, aby nasz domek wysadzić w powietrze. Dziś wieczór naszych zaślubin Krystyno. Musimy je obejść godnie. No dalej, dalej, — dotknij swoją rączką tej zgrabnej jaszczurki.
Jeżeli za dwie minuty nie uczynisz tego, — mówił po chwili milczenia Eryk, — wyręczę cię i przekręcę węża“...