„Każę mi zawsze przynosić sobie stołeczek pod nogi“.
Ran Richard już nie mógł wytrzymać: spojrzał na Moncharmin’a i parsknął głośno śmiechem, Moncharmin spojrzał na sekretarza Remy i rwnież się roześmiał. Nie śmiał się tylko inspektor i blada z oburzenia pani Giry. Oczy jej miotały błyskawice wściekłości.
„Zamiast wyśmiewać się z upiora, — zawołała, — lepiej byście panowie uczynili, idąc w ślad p. Poligny, który sam się przekonał...“
„Przekonał o czem? — zapytał rozbawiony Moncharmin.
,,O upiorze! O jego istnieniu... Oh! posłuchajcie tylko panowie! Było to podczas przedstawienia „Żydówki“.
P. Poligny sam zajął lożę № 5. — Pani Krauss, która wtedy śpiewała, przyjęta została owacyjnie.
Otóż właśnie w chwili, gdy kończyła arję z drugiego aktu — panowie wiedzą — i gdy Leopold odpowiada jej „uciekajmy“, a Eleazar zatrzymuje ich, zauważyłam z głębi drugiej, pustej loży, jak p. Poligny zerwał się nagle blady jak śmierć i, sztywny jak z drzewa, szybko podążył ku wyjściu. Nie miałam nawet czasu zapytać go, dokąd idzie. Szedł, jak we śnie, jak w złym jakimś śnie i błądził po schodach, nie mogąc znaleźć głównych drzwi.
Pani Giry urwała i triumfująco spojrzała na obecnych, pewna wrażenia, jakie wywołała.