Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/73

Ta strona została przepisana.

Raul, po zniknięciu młodej dziewczyny, czynił sobie wyrzuty, bo zły był na siebie, że się tak dał unieść zazdrości. W głębi duszy wierzył w szczerość i prawą naturę Krystyny — jednakże jej nagła ucieczka i milczenie świadczyły, że ukrywa przed nim jakąś tajemnicę.
Smutny i zniechęcony wyszedł, kierując się bezwiednie ku cmentarzowi otaczającemu kościół. Długą chwilę błądził pomiędzy nagrobkami odczytując napisy. Nagle grób jeden zwrócił szczególną jego uwagę. Okryty był cały wielkiemi ponsowemi różami, zwieszającemi się z krzyża, aż na ziemię pokrytą grubą warstwą śniegu.
Był to jakgdyby promyk życia, wpadający tam, gdzie jedynie śmierć niepodzielnie królowała. Czuć ją tu było wszędzie, na każdem miejscu, bo nawet ziemia wyrzucała ze swojego wnętrza stosy spróchniałych kości i czaszek. Leżały one poza cienką siatką drucianą pod murem kościelnym, nagromadzone, spiętrzone, tworzące jeden straszny nagrobek.
Nastrój tu panujący niemile usposobił Raula; wyszedł z cmentarza i usiadł na wzgórzu, rozciągającem się nad morzem. Wiatr ostry hulał po wybrzeżu, jakgdyby uganiając się za ostatnimi, zamierającymi już blaskami dnia. Nagle wiatr przycichł, a nad morzem zawisł szary mrok. Noc zapadała, otaczając Raula zimnymi cieniami. Młody człowiek jednak nie czuł chłodu. Myśl jego cała pochłonięta była przeszłością. Ileż to razy i o tej samej wieczornej porze siedział tu, na tym cichym,