Strona:PL Lew Trocki - Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego.pdf/48

Ta strona została przepisana.
Socjaliści-rewolucjoniści i mieńszewicy.


Przed nami stanęło pytanie, czy lewi socjaliści-rewolucjoniści pójdą za nami po tej drodze, czy też nie. Grupa ta znajdowała się w procesie powstawania, ale ten proces, mierzony naszą skalą partyjną, rozwijał się w sposób nadto powolny i niezdecydowany. Na początku rewolucji partja socjalistów-rewolucjonistów była panującą na całym obszarze życia politycznego. Chłopi, żołnierze, nawet robotnicy głosowali w swej masie na socjalistów-rewolucjonistów. Sama partja na nic podobnego nie była przygotowana i nieraz wydawało się, że utonie w falach własnego powodzenia. Odliczając grupy czysto kapitalistyczne i obszarnicze oraz żywioły cenzusowe, wszyscy i wszystko głosowało na rewolucyjnych „narodników“. Odpowiadało to w zupełności początkowemu okresowi rewolucji, gdy granice klas nie były jeszcze jaskrawo uwydatnione, i pęd ku tak zwanemu jednolitemu frontowi rewolucyjnemu znalazł swój wyraz w mglistym programie partji, która zagarnęła pod swe skrzydła zarówno robotnika, obawiającego się oderwania od stanu włościańskiego, jak chłopa, żądnego ziemi i wolności, jak również inteligienta, zamierzającego kierować obydwoma, jak wreszcie urzędnika, starającego się dopasować do nowego rządu.
Gdy Kiereński, który za czasów caryzmu zaliczał się do „trudowików”, po zwycięztwie rewolucji przeszedł do partji socjalistów-rewolucjonistów, popularność tej partji wzrastała tembardziej, im do wyższych stanowisk rządowych dochodził Kiereński. Z respektu dla ministra wojny (respekt ten nie zawsze był czysto platoniczny) wielu gienerałów i pułkowników pospieszyło zapisać się do partji dawnych terorystów. Starzy socjaliści-rewolucjoniści o rzeczywiście rewolucyjnym pokroju spoglądali już wówczas z pewnym niepokojem na wciąż rosnącą liczbę „marcowych socjalistów-rewolucjonistów“, t. j. takich członków