Strona:PL Libelt Karol - O miłości ojczyzny.pdf/26

Ta strona została przepisana.

nieśmiertelności znamiona przybrany, jękając nad zamierzchłą swoich rąk budową, nad ludem nieznajomym i postacią nową.«


IV.
Powiejcie wiatry od wschodu,
Z wami do mojego rodu
Poślę skargę obciążoną,
Miłością moją skrwawioną[1].
Karpiński.

Atoli ziemia sama jest martwa, z nią połączeni jesteśmy samem tylko ciałem naszem. Wyższy duchowy związek jest z ludem na tej ziemi mieszkającym. Ojczyzna staje się dopiero ożywionem wyobrażeniem, gdy sobie na tej ziemi wystawimy roje mnogiego ludu, naszych równoplemieńców i równojęzykowych. Bez tego wyobrażenia ojczyzna byłaby grobem. Nieprzyjemne robi wrażenie dom opuszczony — smutno, głucho, ponuro w nim, — daleko okropniejsze wrażenie czyniłby kraj pustkami stojący. Do ludu zatem jednoplemiennego odnosi się druga materyalna podstawa miłości ojczyzny. Kocham nie tylko ziemię, ale i naród na tej ziemi mieszkający. Jestem skibą tej ziemi, ale jestem oraz kością z kości, krwią z krwi współplemieńców moich. Ich prochami i ich tchnieniem napełnione to powietrze, które i ja do piersi mojej posyłam, i z krwią moją powinowacę, a raczej pokrewniam. Ich zwłoki weszły w cząstki tej ziemi ojczystej, która mnie na odwrót wykarmiła,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Powiejcie wiatry od wschodu... — incipit Dumy Lukierdy, czyli Ludgardy Franciszka Karpińskiego.