Strona:PL Limanowski - Naród i państwo studyum socyologiczne.pdf/28

Ta strona została przepisana.

W Stanach Generalnych, zwołanych w 1614 r., starcie się pomiędzy burżuazyją i szlachtą przybrało nawet dość ostry charakter. Poszło o podatek na urzędy sądowe, który czynił je nieprzystępnemi dla uboższej szlachty. Burżuazyja zgodziła się na zniesienie tego podatku; zażądała jednak ze swojej strony, ażeby szlachta zrzekła się pensyj, wypłacanych przez króla i silnie obciążających skarb królewski. „Litość bierze — powiadał z wielkim ogniem Jan Savaron — że Wasza królewska Mość musi wydostawać corocznie ze swej szkatuły 5,660,000 liwrów na opłacenie tych pensyj. Gdyby tej sumy użyć na ulgi dla jego ludów, to czyżby nie błogosławiły one dobrodziejstwa królewskiego?“ Tenże Savaron, przedstawiwszy, jakie ciężary podatkowe gniotą lud, zakończył swoje przemówienie straszną przestrogą. „Historyja — mówił — uczy nas, że Rzymianie tak obciążali podatkami Francuzów, że ci wreszcie zrzucili jarzmo zależności i w ten sposób założyli pierwsze fundamenty monarchii francuskiej. Dzisiaj lud jest już tak obciążony podatkami, że się obawiać należy, aby się nie stało coś podobnego. Dałby Bóg, abym nie był złym prorokiem!“
Oburzenie szlachty było ogromne. Duchowieństwo wystąpiło w roli pojednawcy. Burżuazyja uważała więc za potrzebne złagodzić ostrość poprzedniego przemówienia. Wybrany w tym celu mowca, De Mesmes, nazwał trzy stany braćmi, których wspólną matką jest Francya. Duchowieństwo to brat najstarszy, szlachta to drugi z kolei, a stan trzeci — to brat najmłodszy. Stan trzeci uznaje starszeństwo swego brata-szlachty, lecz i ta powinna uznać za swego brata stan trzeci i nie pogardzać nim i nie lekceważyć go. Nieraz już się zdarzało w rodzinach, że starsi bracia przyczynili się do ich upadku, a młodsi znowu je przywrócili do dobrego stanu. Mowa ta, wypowiedziana spokojnie i z życzliwością dla szlachty, jeszcze bardziej ją rozjątrzyła. Na audyencyi u króla skarżyła się ona, że stan trzeci, złożony z chłopów, mieszczan, rzemieślników, kupców i nieco urzędników, zapomniał o swojem pochodzeniu i śmiał ze szlachtą się porównywać. „Wstydzę się — mówił mowca szlachecki — powtarzać wyrazy, któremi nas znowu obrazili“. Śmieli nazwać się naszymi braćmi.