mniema Jaurès — uczyniłaby drogę łatwą do przebycia: Zgromadzenie, mając podwójną siłę — rozumu i powagi królewskiej, nie potrzebowałoby się odwoływać do burzliwej siły ludu, i naród spokojnie wszedłby w posiadanie wszechwładztwa, nie plamiąc swego zwycięstwa nawet kroplą krwi“[1] „Nadzieja chimeryczna niewątpliwie“ — jak się wyraża sam Jaurès. Władza królewska była wynikiem i wyrazem podboju i z wszechwładztwem narodu, które zresztą jeszcze dzisiaj w Szwajcaryi nawet nie zostało w zupełności osiągnięte, nie da się pogodzić.
Burżuazyja chętnie niweczyła podział stanowy, zapewniało to jej przewagę polityczną w państwie, lecz obawiała się uznania równości powszechnej. Kiedy więc w Zgromadzeniu Narodowem podniesiono potrzebę ogłoszenia deklaracyi prawa człowieka, na wzór tego, co uczyniono dawniej w Anglii i w Ameryce, wśród posłów burżuazyjnych powstały wątpliwości i okazało się wahanie. I pchnęła ku stanowczemu krokowi młoda entuzyastyczna szlachta, pozostająca pod silnem wrażeniem wypadków amerykańskich. Wolała ona przytem raczej powszechną Rzeczpospolitą, aniżeli panowanie burżuazyi.
Aulard uważa Deklaracyę praw człowieka za „najwybitniejszy czyn w dziejach formowania się idei republikańskich i demokratycznych“[2]. „Nie przez dziecinny pedantyzm — powiada — komitet konstytucyjny zaproponował zapisać ją na czele konstytucyi. Był to akt polityczny i wojenny. Ogłosić ją, było to nakreślić zasady, z których powstanie konstytucya. Było to wymierzenie największego ciosu władzy absolutnej. Było to uświęcenie rewolucyi“. Następnie Aulard, reasumując swe dzieło, tak je kończy: „Rewolucya zawiera się w Deklaracyi praw, zredagowanej w 1789 r. i uzupełnionej w 1793 r., oraz w usiłowaniach, jakie robiono w celu zrealizowania tej deklaracyi“[3]. Deklaracya praw człowieka — powiedzmy — było to zerwanie z tradycyją podbójców, było to odwołanie się do tych praw naturalnych, które nauka wykry-