rządzać wszystkimi środkami państwowymi. Konwencya 10 października 1793 r. zadekretowała, że rząd tymczasowy Francyi ma być rewolucyjny aż do zawarcia pokoju“. Lecz stan taki — powiada Aulard — istniał już przed tym dekretem. „Rząd rewolucyjny“ — znaczyło tyle, że żadne gwarancye konstytucyjne nie mogły go powstrzymywać w tem, co uważał za niezbędne dla ocalenia Francyi. „Najpierwszem prawem ze wszystkich praw — powiadał Saint-Juste — jest zachowanie Rzeczypospolitej“. Prawa w ojczyźnie naszej — mówił on także — przysługują tylko tym, co przyczyniają się do jej ocalenia.
Góra straszną swoją energią, posługując się wszelkimi środkami, które podniecały i podtrzymywały ducha rewolucyjnego w masach ludowych, ocaliła niepodległość narodową i państwową. To jej olbrzymia zasługa nietylko wobec narodu francuskiego, ale wobec wszystkich narodów europejskich. Wyrządziła ona jednak szkodę przyszłemu rozwojowi samodzielności narodowej. Konwencya spotęgowała do wysokiego stopnia dążenia centralistyczne państwowe. Lecz i to nie wystarczało. Z przedstawicielstwa narodowego, stała się ona narzędziem rządu rewolucyjnego. W Konwencyi nie było ani wolności słowa, ani wolności głosowania nawet. Zgromadzenie to, przed którem drżała Europa, samo drżało przed Robespierre’m i dwoma komitetami“[1]. Spotęgowany ten centralizm ułatwił późniejsze zamachy stanu. Nie bez słuszności mówiono: Bonaparte, to Robespierre na koniu.
Republikanizm demokratyczny, którego przedstawicielami byli Górale, nie pochodził z głębin ludowych, gdzie długowiekowa niewola wytworzyła poczucie własnej niższości społecznej, lecz był przejawem mniejszości rewolucyjnej w średnich klasach. Większość poddawała mu się z poczucia patryotycznego, widząc w nim jedyne ocalenie przed najazdem. Górale czuli, że nie mieli mocnego gruntu pod nogami, że na poparcie ludu wiele rachować nie mogli, chociaż w jego interesie działali. Stąd powstało dążenie do dyktatury w imieniu
- ↑ Aulard str. 361.