się. Ale zadziwił się Mniewski, kiedy na umówionem miejscu trzydziestu tylko Polaków znalazł, którzy wszędzie za nim iść byli gotowi. Ta garstka walecznych rzuciła się naprzód na garnizon w Brześciu Kujawskim stojący, z 40 ludzi zlożony. Stamtąd Mniewski idzie do Włocławka, ale mały tego miejsca garnizon daje odpór, broni się trzy godziny i dopiero za pomocą powstania ludzi, u kanoników tamtejszej kapituły służących, pokonanym został. — Skoro wieść o powstaniu i pierwszych jego powodzeniach rozeszła się wszędzie, oddział Mniewskiego codziennie się także pomnażał, tak że, po wzięciu Włocławka już stu ludzi miał pod swoją komendą. Z tą siłą poszedł atakować transport, który był najcelniejszym jego działań przedmiotem. Amunicyje te prowadzone były od jednego oficera i trzydziestu żołnierzy i na kilku statkach Wisłą pod wodę ciągnione. Prusacy bronili się czas niejaki, ale straciwszy trzydziestu ludzi, poddali się nakoniec. Czynność ta Mniewskiego tyle znaczyła, ile wygranie największej batalii, albowiem Warszawę od długiego i przykrego oblężenia uwolnił“.[1]
„Fakty te nie są przesadzone“, powiada Michał Ogiński w swoich Pamiętnikach i dodaje dalej: „Słyszałem od samego Mniewskiego i od kilku jego towarzyszy broni, że tylko dziewiętnaście osób utworzyło pierwszy zawiązek powstania wielkopolskiego.“[2]