Strona:PL Limanowski Bolesław - Historia ruchu społecznego w XIX stuleciu.pdf/198

Ta strona została przepisana.

Ułatwienie wymiany przedewszystkiem wyszłoby na korzyść tej klasy i tego zawodu, które u socjalistów niemal powszechnie nie miały względów. Uznawszy wymianę za najważniejszy czynnik ekonomiczny, Proudhon stara się podnieść także znaczenie społeczne handlu i stanu kupieckiego. Handel — podług niego — nie tylko jest wymianą wytworów, ale sam jest wytwórcą bogactwa. W obecnych jednak stosunkach wzbogaca więcej jednostki, niż społeczeństwo. Przyczyną tego dowolność cen, frymarczenie, ażiotarstwo. Pod nazwą ażio Proudhon rozumie zysk, przewyższający koszta wytworu i zarobek prawowity kupca. Ażio, równoznaczne ze złodziejstwem, jest następstwem niepewności i nierówności w stosunkach handlowych. Zaprowadzenie równości w handlu przyczyniłoby się ogromnie do rozwoju społecznego: «nastąpiłby olbrzymi postęp w sprawie zrównania majątkowego».[1]

Lecz Proudhon czuł, że wymiana w takim razie musi zmienić swój charakter: zamiast wymiany rzeczowej, wymiany przedmiotów, powinna ona stać się rzeczywistą wymianą usług, czyli raczej pracy. Stoją temu na zawadzie dwa główne warunki: trudność ocenienia wartości pracy w wytworach wymiennych i samoistna wartość środka zamiennego, pieniędzy metalicznych. Gdyby na wytwór pewnego przedmiotu spożywczego składała się jedna osoba, lub przynajmniej jedna kategorja osób, to dałaby się oznaczyć jego wartość, na podstawie użytej pracy, chociaż nie bez ogromnej trudności. Lecz rzecz przedstawia się bardziej skomplikowaną. Zwykle wytwór, poszukiwany przez spożywcę, przechodził przez ręce kilku kategorji wytwórców. Weźmy np. chleb. W każdym jego bochenku mieści się praca rolnika, młynarza i piekarza. Sprzedając chleb, piekarz bierze nie tylko wartość swojej pracy, ale także wartość pracy młynarza i rolnika. Przy tem nagromadzeniu wartości, może sobie doliczać pewną przewyżkę i prawdopodobnie ją dolicza. Jakże temu zapobiedz? Trzeba rozdzielić zawarte w jednym przedmiocie wartości pracy oddzielnych wytwórców, a to może się odbyć — zdaniem Proudhona — w następujący sposób. Rolnik, dostarczając zboże młynarzowi, kredytuje mu tylko poniesione przez siebie koszta rolnicze; młynarz kredytuje piekarzowi koszta tylko miewa; piekarz kredytuje spożywcy koszta tylko pieczenia chleba. Spożywca płaci więc tylko za pracę piekarza. Pomijając to, że autor nie daje jasnego tłómaczenia, kto zapłaci za pracę młynarza i rolnika, wypada jeszcze zapytać, w jaki sposób rolnik zwróci sobie koszta kupna gruntu, inwentarza, narzędzi? Czy młynarz nic nie ma rachować sobie za kupienie, lub wystawienie młyna? Kto zapłaci piekarzowi wydatki ogólne (frais généraux), połączone z pieczeniem chleba (urządzenie pieca,

  1. De la Justice etc. I. str. 311.