simonistów. Błagał o zrobienie próby. Niechby się tylko odbyła pierwsza próba, a sprawa — zdaniem jego — byłaby wygrana, i świat byłby uszczęśliwiony. — Nie chcę naruszać niczyich interesów, nie chcę gniewać nikogo, nie chcę nic burzyć — zapewniał Fourier. — Pan, co studjujesz skłonności ludzkie, gdzieś pan widział — zapytywał go Enfantin w liście prywatnym — takich ludzi, co mając interes w podtrzymywaniu barbarzyństwa cywilizowanego, nie uczuliby silnego gniewu, gdyby ich przekonano, że niecnie postępują? Pan rozgniewałeś się na Owena i zaczynasz gniewać się na saint-simonistów, bo — zdaniem pańskiem — popełniają oni błędy. Jeżeli prawda, którą pan reprezentujesz, może doznawać przeciwko błędowi takiego uczucia, jakie pan objawiasz przeciwko Owenowi, to cóż w takim razie uczuwać będzie błąd przeciwko prawdzie?
Jeden z wyznawców Fourier’a, Edward de Pompéry, tak opisuje swego mistrza. Fourier był wzrostu mniej niż średniego, twarz miał wyrazistą, czoło rozwinięte, oczy błękitne, szerokie, żywe. Wyraz twarzy był poważny i surowy, czasem nacechowany goryczą. Żył zawsze samotnie i okazywał wielką niepodległość[1]. «Znałem Fourier’a — powiada Proudhon — miał głowę średnią, ramiona i pierś szerokie, nerwowość w ciele, skronie ściśnięte, umysłowość mierną i pewien wyraz entuzjazmu na twarzy, co mu dawało wygląd dyletanta w ekstazie. Nic nie okazywało w nim człowieka genialnego, ani też szarlatana»[2]. «Nigdy, mniemam — powiada Considérant — nie widziano czegoś podobnego, ażeby człowiek tak prosty, tak dobry, tak towarzyski, tak łatwy i otwarty, podobny do wszystkich w życiu codziennem, był równocześnie tak pozbawiony przesądów swego wieku, tak obwarowany w swych namiętnościach i pomysłach, tak odosobniony, słowem zupełnie samodzielny w rozległej dziedzinie myśli, tak absolutnie samoistny w głębokiej samotności swego geniuszu»[3].
Strona:PL Limanowski Bolesław - Historia ruchu społecznego w XIX stuleciu.pdf/97
Ta strona została przepisana.