Strona:PL Linde - Słownik języka polskiego 1855 vol 1.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
PRZEDMOWA.

Oddając w ręce publiczności tom pierwszy Słownika Lindego w nowem wydaniu, winniśmy wytłumaczyć się dokładnie z celu jakiśmy sobie założyli, z sił jakie mieliśmy do rozrządzenia, i ze sposobów jakieśmy do osiągnienia zamiaru naszego obrali; aby jak z jednej strony słusznym żądaniom znawców, według możności, zadość uczynić, tak z drugiej strony porozumieć się wcześnie co do wymagań takich, któreby się z właściwym naszego przedsiębierstwa celem rozmijały
Należy to w naszym kraju do zdarzeń nader szczęśliwych, że Zakład narodowy imienia Ossolińskich przed laty pięcią w zupełnej niemocy znajdujący się, i ku upadkowi pochylony, potrafił w krótkim czasie nie tylko zabezpieczyć się od upadku, ale wzmódz się do tyla, że już z początkiem roku 1852 mógł przeznaczyć nie mały nakład na cele naukowe, i wydać tom czwarty Ossolińskiego Wiadomości historyczno-krytycznych, a w roku następnym zająć się nierównie ważniejszem jeszcze przedsiębierstwem. Zasługa w tej mierze należy przedewszystkiem J. E. Agenorowi hr. Gołuchowskiemu, Namiestnikowi królestw Galicyi i Lodomeryi, który najlepszemi chęciami dla kraju ożywiony, wpłynął stanowczo przez podległe sobie władze Rządowe tak na wydobycie dawnych zaległości Zakładu, jako też na regularne wypłaty dochodów bieżących. Co dalej, na tej podstawie, dla dobra tegoż Zakładu uczynić należało, dopełnił tego zaszczytnie Zastępca Kuratora, Maurycy hr. Dzieduszycki.
W wyborze dzieła, którem Zakład tą razą najstosowniej przysłużyć się mógł narodowi, ważne względy przemawiały za Słownikiem Lindego. Słownik ten układany był niegdyś w myśl i z pomocą J. M. Ossolińskiego; układał go Linde, podówczas domownik jego i bibliotekarz; z jego skarbów bibliotecznych powstał, jego postrzeżeniami umyślnie na ten cel spisywanemi zasilał się, jego datkami pieniężnemi w znacznej części na świat wychodził, i gdy z dokonanego już dzieła cały naród chlubę i pożytek odnosił, nad uzupełnieniem go tomem dodatkowym przemyśliwał sam Ossoliński.