Strona:PL Linde - Słownik języka polskiego 1855 vol 1.djvu/12

Ta strona została przepisana.

Atoli powodem nierównie ważniejszym nad stosunek autora i pracy jego do założyciela, była dla Zakładu sama użyteczność i potrzeba dzieła tego dla polskiej publiczności. Słownik bowiem ten zajmuje podziśdzień jedno z miejsc pierwszych miedzy słownikami europejskiemi, tak jak autor jego miedzy spółczesnymi sobie lexykografami. Dał on obraz języka naszego w rozmiarach tak wielkich, jakich wtedy nietylko u nas, ale i indziej nie było jeszcze przykładu. System jego, znaczenia słów samemi przykładami wyjaśniający, jak był jedyny w swoim rodzaju podówczas, tak też i dotąd okazuje się praktyczniejszym nad rozumowania i ścisłe określenia. Linde wprowadził masy czytających w samo ognisko polszczyzny, roztaczając przed ich oczyma najdrobniejsze odcienia językowe z kilku wieków. Jest on dotąd najrozsądniejszym polskim gramatykiem. Możnaby wskazać pisarzów u nas posiadających sławę znawców języka staropolskiego, którzy całą swą znajomość nie ze źródeł, sobie powiększej części nieodstępnych, ale ze słownika Lindego wyciągnęli. W piśmiennictwie naszem jest on dziś jeszcze najznakomitszym i najlepszym polskim słownikiem, i — bogdajbyśmy się w tem mylili — na długo nim jeszcze zostanie. Już w rok po jego wydaniu żalono się po pismach publicznych, że dzieło tak pożyteczne w niedość znacznej liczbie egzemplarzów było odbite. W naszych czasach stało się ono nadzwyczaj rzadkie, i z powodu wysokiej ceny swojej ledwie komu dostępne. O przedruk jego na próżno kusili się niegdyś prywatni, ściślejsze bowiem obliczenia samych wydatków nakładu były w stanie i najgorętsze chęci ostudzić. Ucichły więc wszelkie pogłoski o takowych zamysłach, a samo z siebie nasuwało się, że tego, co przez prywatnych dokonane być nie mogło, mógłby dokonać Zakład.
Teto względy rozstrzygały w wyborze; a z przyjemnością przychodzi nam wyznać, że pierwszy co je z bystrością przeniknął, i dał ważne słowo swoje za Lindem, był właśnie mąż tak stosunki kraju jak i Zakładu najlepiej znający, a któremu, jakeśmy to już nadmienili, tenże Zakład głównie podzwignienie swoje zawdzięcza.
Wykonaniem tej myśli zajął się gorliwie Zastępca Kuratora Zakładu, i wydał stosowne w tej mierze rozporządzenia. Rozpisano listy dla zasiągnienia wiadomości dokładnej, azali gdzie nie znachodzi się rękopism do powtórnego wydania tego słownika przygotowany, i obliczano ściślej koszta możliwe nakładu. W odpowiedzi na uczynione w tej mierze zapytania, nadesłał Profesor Felix Żochowski, z Warszawy, list własnoręczny P. Józefa Goreckiego, zięcia Lindego, z dnia 28 stycznia 1852, uwiadamiający, ze w papierach pozostałych po jego teściu, a u rodziny przechowywanych, nie masz i śladu, iżby tenże nad wydaniem poprawnem Słownika polskiego pracował. Z ściślejszego obliczenia kosztów okazało się, że fundusze Zakładu dostateczne są wprawdzie na sam nakład; ale niedostateczne, jeśliby się do