Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/114

Ta strona została przepisana.

wszy, to raz w życiu miała kogoś, z kim dzielić mogła dowolnie wrażenia muzyczne, plastyczny zaś materjał młodej duszy męskiej tak rozkosznie dawał się kształtować. Ruth bowiem nie wątpiła ani na chwilę, że lepi go według własnej woli. Intencje miała istotnie jak najlepsze, zresztą — dobrze było z nim obcować. Już jej nie trwożył. Pierwszy lęk, spowodowany nowemi odkryciami w samej sobie, rozwiał się był oddawna. Obecnie — nic o tem zresztą nie wiedząc — czuła do Martina jak gdyby pewne prawa. Pozatem, chłopak działał na nią wprost orzeźwiająco. Pracowała usilnie na uniwersytecie, odchodząc więc od zapylonych książek, poddawała się z rozkoszą rzeźwej sile, buchającej od osobowości chłopaka, niby świeży powiew morski. Siła! siła była tem, czego nieświadomie łaknęła dziewczyna, a czem Martin darzył ją szczodrze. Kilka chwil rozmowy, spotkanie u drzwi, wystarczało nieraz dla orzeźwienia. Ruth, pożegnawszy Martina, wracała do swoich książek z większym zapałem i zasobem energji.
Tak, Browninga rozumiała niewątpliwie, a jednak nie przychodziło jej na myśl, że niebezpiecznie jest igrać duszą człowieka. W miarę rozwoju zainteresowania jej osobą Martina, chęć ulepienia go po swojemu wzrastała do rozmiarów namiętności.
— Znam niejakiego pana Butlera — odezwała się pewnego popołudnia, kiedy wyczerpali tematy gramatyki, arytmetyki i poezji. — Nie miał żad-