Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/120

Ta strona została przepisana.

jednak opędzić się upartemu wrażeniu, że w opowiadaniu Ruth kryło się coś sprzecznego z poczuciem piękna i ceny życia. Nie mógł znaleźć godnej przyczyny, dla której pan Butler znosił trudy i wyrzeczenia. Gdyby to był robił z miłości dla kobiety, z tęsknoty do piękna — o tak, Martin zrozumiałby doskonale. Kochanek bogów oddaje wszystko za jeden pocałunek, lecz nigdy za trzydzieści tysięcy rocznego dochodu. Nie podobała się Martinowi karjera pana Butlera. Koniec końców było w niej coś niskiego. Pewnie, trzydzieści tysięcy rocznie nie jest sumą do pogardzenia, lecz katar żołądka i niemożność cieszenia się prostem, żywem szczęściem ludzkiem odzierały ten dochód książęcy z całej jego wartości.
Martin próbował tłumaczyć to panience, lecz tylko oburzył ją i przekonał ostatecznie, iż gruntowna naprawa jego osoby jest nieodzowna. Ruth posiadała szczególną, choć tak pospolitą ciasnotę umysłu, która wierzyć każe, iż tylko własne przekonania, upodobania, zamiary dobre są i wartościowe, wszelkie zaś inne stworzenie ludzkie, bytujące na ziemi, rodzi się już w błędzie i nędzy. Ta sama ciasnota kazała swego czasu prawowiernemu żydowi dziękować Bogu, że go nie stworzył kobietą; ta sama ciasnota każe misjonarzowi dni dzisiejszych wędrować na krańce ziemi, żeby bliźniemu podstawić swego Boga na miejsce dawnego. Ona też pchała Ruth, by wyrwać Martina z jego ram przyrodzonych i wtłoczyć w jej własne.