Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Po tygodniu wybrał się do San Francisco, żeby osobiście odwiedzić redaktora. Nie dostąpił jednak zaszczytu oglądania tej wyjątkowej osobistości, dzięki Cerberowi, w postaci chłopca redakcyjnego o niewielu latach, lecz wielu rudych włosach, posłusznie strzegącego bramy. Po upływie pięciu tygodni rękopis zwrócono pocztą, bez komentarzy. Ani listu, ani słowa objaśnienia. W ten sam sposób wszystkie artykuły odrzucone zostały kolejno przez najbardziej znane pisma San Francisco. Odebrawszy rękopisy, Martin włożył je w nowe koperty i zaadresował do czasopism, wychodzących na Wschodzie, skąd już powracały znacznie prędzej, opatrzone zawsze w drukowane słowa odmowy.
Nowele zwrócono również. Martin czytał je po kilka razy i kochał tak bardzo, że wprost nie był w stanie pojąć przyczyny swych niepowodzeń. Aż nareszcie razu pewnego wyczytał w jakiejś gazecie, iż rękopisy, nadsyłane do druku, winny być bezwarunkowo odbijane na maszynie. Teraz wyjaśniło się wszystko! Rzecz prosta, redaktorzy byli zbyt zajęci, żeby odcyfrowywać czyjeś gryzmoły. Martin wynajął maszynę i zużył cały dzień na jej opanowanie. Odtąd co wieczór wybijał na maszynie wszystko, co przez dzień napisał. Dawne rękopisy przepisywał również w miarę ich zwracania. Pewnego dnia jednak wracać poczęły rękopisy przepisane! Martin był zaskoczony. Zaciskał zęby i wysyłał zwroty do nowych redakcyj. Twarz mu się zmieniła, broda za-