Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/154

Ta strona została przepisana.

dnia w widzenia nieprawdopodobne i groteskowe. Nie odpoczywał nigdy; słabszy organizm, lub mniej zrównoważony umysł byłby prysł z wycieńczenia lub zwiądł w prostracji. Popołudniowe wizyty u Ruth były obecnie znacznie rzadsze, zbliżał się bowiem czerwiec, a z nim razem chwila skończenia uniwersytetu, promocji i otrzymania przez panienkę stopnia Bachelor of Arts. Kiedy Martin myślał o tym tytule, zdawało mu się, że Ruth wznosi się na wyżyny szybciej, niż on, biedak, gonić ją potrafi.
Ofiarowane mu zostało jedno tylko popołudnie tygodniowo, to też zazwyczaj, przybywając dość późno, Martin zostawał na obiedzie, a potem do wieczora słuchał muzyki. Były to dni święta. Zetknięcie z atmosferą domu państwa Morse, tak jaskrawo różną od tej, w której sam żyć musiał, dawało chłopakowi potężny bodziec w wytężonym marszu na wyżyny. Przecież poza dążeniem do piękna, poza bolesną żądzą tworzenia — o kobietę walczył, o kobietę. Zawsze i przedewszystkiem był tym, który kocha. Wszelkie inne zdobycze nikły wobec miłości. I droższą niż cudowny czar przygód w szerokim świecie myśli — droższą mu była jego własna najcudowniejsza przygoda miłosna. Ciekawą jest wspaniała ziemia nie dlatego, że składa się z atomów i molekuł, posłusznych działaniom sił nieodpartych, lecz dlatego, że stąpa po niej Ruth. Ruth! Najciekawsze, najbardziej czarujące zjawisko, jakie ujrzeć mógł, pojąć i wyśnić. Chłopaka dręczyła jednak niezmierna odległość