Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/156

Ta strona została przepisana.

cała jest tylko kobietą, tylko kobietą, taką sarną, jak wszystkie kobiety. Martina olśniło to jak błyskawica. Objawienie było zbyt nagle, zbyt oszałamiające. Chłopakowi zdawało się, że słońce runęło z nieba, że czystość najświętszą świętokradzko skalano.
Po chwili dopiero pojął znaczenie tego, co się stało, i serce uderzyło mu potężnie, kusząc do rozpoczęcia gry miłosnej z kobietą, co przestała być duchem z zaświatów, z tą, której wargi splamić może wiśnia. Drżał od zuchwałości tej myśli, lecz cała dusza śpiewała ze szczęścia, a rozum triumfalnie zapewniał, iż posiadł prawdę. Odblask zmiany, jaka zaszła w Martinie, dosięgnąć musiał świadomości dziewczyny, bo nagle przerwała czytanie, spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się spokojnie. Wzrok chłopaka spłynął z błękitnych źrenic i rzucił się na uśmiechnięte wargi. Ślad wiśni doprowadzał go do szaleństwa, ramiona rwały do uścisku, jak niegdyś, za dawnych, beztroskich czasów. Dziewczyna zdawała się czekać i przyzwalać, aż cała jego męska wola walczyć musiała przeciwko męskości.
— Pan zupełnie nie słucha — odezwała się, leciutko zadąsana. A zaraz potem roześmiała z jego zmieszania. Chłopak spojrzał w szczerą jasność oczu i zrozumiał, że panienka nic się nie domyśla. Poczuł palący wstyd. Istotnie, odważył się sięgnąć myślą zbyt daleko. Wśród wszystkich kobiet, jakie znał, nie było takiej, która nie powzięłaby podejrzenia — za wyjątkiem Ruth. Ruth jedna napraw-